piątek, 20 czerwca 2014

9. Nie zbliżaj się do mnie. Zapamiętaj to sobie.

Gdy weszliśmy na backstage trzymając się za ręce, wszystkie oczy zwróciły się na nas. Maryse, April, Nicole i Paige siedziały przy swoich bożyszczach, Jo siedziała obok Mike'a wtulona w niego. Cudowny widok.
- O już jesteście. - Joe usiadła na kolanach braciszka robiąc nam miejsce na sofie. Chester dał autografy dziewczynom i usiadł ciągnąc mnie na swoje kolana. Spojrzał na mnie i dał mi buziaka. Uśmiechnęłam się i odwzajemniłam gest.
- Siostra, czy ja o czymś nie wiem? - zapytał Mike z cwanym uśmiechem na twarzy.
- Twoje proroctwo się spełniło, Spike. - Chester uśmiechnął się jeszcze szerzej do przyjaciela.
- Jesteście razem? - niemal wypiszczała Jo.
- Tak. - uśmiechnęłam się i wplotłam palce w dłoń ukochanego spoczywającą na moim udzie.
- Wiedziałem! - krzyknął mój brat i podszedł nas przytulić. Tak samo zrobiła reszta zespołu i dziewczyny. - Skrzywdź mi ją tylko, a zapomnę, że jesteś moim przyjacielem i będziesz miał przejebane. Czy to jasne? - spoważniał. Michael na każdym kroku dawał mi odczuć, że jestem dla niego najważniejsza. Wiedziałam o tym doskonale. Teraz obok mnie była JoJo. I cieszyłam się z tego jak jasna cholera.
- Jasne, że tak Mike. Nie skrzywdzę jej. Ona jest moim życiem. - Chester spojrzał w oczy mojemu bratu, a potem mi i znów mnie pocałował. Odwzajemniłam gest obejmując go jedną ręką za szyję. Phoenix zrobił nam zdjęcie. Kiedy się od siebie oderwaliśmy zwróciłam się do Dave'a.
- Jak z Ciebie taki fotograf, to zrób nam jeszcze jedno. - uśmiechnęłam się. Chester całował mnie w szyję, a ja uśmiechałam się do obiektywu obejmując go . Kolejne było takie, że Chaz patrzył na mnie zza mojego ramienia, a ja oparłam swoje czoło o jego i patrzyliśmy sobie w oczy.
- Gołąbki. - Joe uśmiechnął się w naszą stronę.
- Wyślij mi te fotki. - zwróciłam się do Farella i gdy tylko dostałam je na telefon, wysłałam je Chazzy'emu.
- Idą na fejsa. - powiedział i pocałował mnie w czubek nosa.
- Już widzę tych skurwieli pod hotelem. Ale mam to w dupie, niech robią te zdjęcia jak ich to tak jara. - pocałowałam swojego Skarba w policzek. - Sama im jeszcze zapozuję. - zaśmiałam się.
- Cóż za luźne podejście. - odezwała się April.
- Jak się ma sławnego chłopaka, trzeba się poświęcać. - wtuliłam się w Chazza.
- Jak już będzie za dużo, na pewno zareaguję. - obiecał patrząc mi w oczy. - Kocham Cię. - wyszeptał.
- Ja sama wtedy zareaguję. - uśmiechnęłam się. - Ja Ciebie też, Kochanie. - zamknęłam powieki.
- Aż mi niedobrze od tej słodyczy. - burknął Brad żartobliwie.
- To wyjdź. - Joe się do nas wyszczerzył. - Jak oni pięknie wyglądają.. - powiedział.
- Dziękujemy, Joe. - uśmiechnęłam się do niego. Hahn ma strasznie miękkie serce. Wrażliwiec z niego okropny. Ale pośmiać się z nim można. Raz aż się przez niego pół godziny po podłodze tarzałam.
- Za prawdę się nie dziękuję, Nattiś. - odwzajemnił uśmiech.
- Dobra, cicho. Zaczyna się przedstawienie. - do moich uszu dobiegł głos Farrell'a. Od razu spojrzałam na wielki telewizor stojący w pomieszczeniu. Złapałam Chestera za rękę i delikatnie ją ścisnęłam. Bennington zaczął mnie całować po szyi, co utrudniało mi koncentrację.
- Miałeś mnie wspierać, nie dekoncentrować. - wyszeptałam mu do ucha. Zaśmiał się cicho najwyraźniej dumny z tego, że tak na mnie działa.
- Wolę, żebyś myślała o mnie, niż o nim. - wymruczał mi do ucha całując mnie za nim.
- Skarbie, ja cały czas o Tobie myślę. - przejechałam palcem po jego wardze. - Uspokój się. Chcę obejrzeć, jak się kompromituje. - puściłam mu oczko i skupiłam wzrok na ekranie. Matko Boska, to była jakaś żenada. Śmiałam się, a wszyscy razem ze mną. Fanów jednak mieli.. Ale naszych Soldiersów tam nie było, tego jestem pewna... Nie. Chwila. Ktoś rzucił w niego pomidorem. Och, jednak chyba się pomyliłam. Soldiersi tam są.
- Boże, jak ja ich Kocham. - Chazz dusił się ze śmiechu.
- Są fantastyczni. - opierałam się o ukochanego.
- Ja to doskonale wiem. - wydukał przez śmiech.
Kiedy Sebastian i jego pożal się Boże zespół zakończyli występ, większa połowa publiki zaczęła się wydzierać, że chcą z powrotem Linkin Park. Spojrzałam na Chestera. Uśmiechnął się z satysfakcją.
- Bo ludzie wiedzą, co to jest PRAWDZIWY ROCK. - Phoenix objął Maryse.
- No baa. - poparłam go i przybiliśmy sobie żółwika. - Oo cicho, będzie coś gadał. - powstrzymałam kolejny wybuch śmiechu.
- Widzę, że są tu sami Soldiersi. - zaśmiał się. - No trudno, będę wiedział, że nie powinienem przyjeżdżać do Londynu. Ale powiem Wam coś. Linkin Park to zwykłe ciecie, nie znają się na muzyce i na dodatek jeden z nich, niejaki Chester Bennington omotał moją dziewczynę i teraz jest z nim w związku. - mówił.
- Ja go zabiję.. - spojrzałam na Chestera.
- Skarbie, to nie ma sensu. - uspokajał mnie.
- Co nie ma sensu, Chester?! - Maryse mnie poparła. - Nie będzie jakiś zjeb Was wyzywał! - krzyknęła wstając. - Idziemy mu zajebać?! - spojrzała na mnie.
- No pewnie, że tak. - wyrwałam się swojemu chłopakowi. - Soldierki! Za mną. Trzeba komuś obić ryj! - objęłam dziewczyny ramionami. - Mike, przepuść nas. - zwróciłam się do brata i bez żadnych trudności odepchnęłam go od drzwi robiąc nam przejście. Wzięłam zapasowy mikrofon leżący na głośniku i weszłam na scenę razem z dziewczynami, a publiczność od razu zaczęła piszczeć i krzyczeć z radości.
- Ty frajerze! - krzyknęłam.
- Nattie?! - zmierzył mnie wzrokiem. - Co Ty tutaj robisz? - dukał.
- Co JA tutaj robię?! - spojrzałam na niego wściekła. - Raczej co taki śmieć jak Ty robi na scenie ja się pytam?!  Psujesz koncert charytatywny tym swoim wyciem, które nazywasz śpiewem! - darłam się. - A co do Linkin Park. Ta Twoja marna kapelka nawet do opuszków palców im nie dorasta. - zaśmiałam się. - I choćbyście nie wiem jak się starali, NIGDY, powtarzam Wam. NIGDY nie dorównacie Linkin Park! - wydarłam się, a publiczność zaczęła piszczeć i skakać. Nawet ktoś z publiki krzyknął, że mam rację. - A co do Chestera... - zaczęłam. - Tak. Jesteśmy razem. - powiedziałam patrząc Sebie prosto w oczy. - I Kocham go jak nikogo innego na świecie. Nie zniszczysz tego. Nie pozwolę na to ani Tobie, ani tej pieprzniętej Talindzie, którą właśnie zauważyłam pod sceną w lewym sektorze. Cześć. - pomachałam jej. - Chyba pomyliłaś daty, już dawno po Halloween. - zaśmiałam się, a ze mną publika. - Zapomniałabym. - odwróciłam się do swojego byłego twarzą i zaczęłam go po niej okładać " z placka ".
- To za Chester'a. - kolejny cios. - To za Mike'a. - I kolejny. - Za Brad'a - następny. - Za Dave'a. - Kolejny. - Joe'go. - kolejny. - Rob'a. - kolejny. - A ostatni, Kochanie, będzie za mnie. - tutaj uderzyłam go z pięści prosto w nos. Zachwiał się. Zalała go krew i upadł na scenę.
- Nie zbliżaj się do mnie. Zapamiętaj to sobie. - warknęłam rzucając w niego swoim mikrofonem i nim ochrona zdążyła wejść na scenę, by zabrać stamtąd mnie i moje towarzyszki, zniknęłyśmy jak kamfora w tłumie przybijając sobie piątki z Soldiersami. Kiedy znalazłyśmy się wreszcie za stadionem, a naszym oczom ukazało się skryte za budynkiem czarne BMW Benningtona, wsiadłyśmy do niego. Jak dobrze, że Chazz dał mi klucze..
- Najchętniej bym go zajebała. - warknęłam opierając się o kierownicę.
- Ja też. - JoJo mnie poparła.
- Ja chcę już być w hotelu. Przytulić się do Chestera i zapomnieć co wydarzyło się niecałe.. - spojrzałam na wyświetlacz telefonu . - Dziesięć minut temu.
- Kochasz go, co? - zapytała nagle Nikki.
- I to bardzo. - przyznałam.
- A Brad w realu jest taki słodki... - westchnęła z rozmarzeniem. Zaczęłam się śmiać.
- Owieczka jest nie tylko słodka z wyglądu, ale zajebista z charakteru. Szczery, oddany przyjaciel, zawsze ma czas, żeby ze mną pogadać. Zresztą sama się przekonasz, jak go jeszcze bliżej poznasz. - puściłam oczko nowej koleżance. - A no i lubi dłuuugo spać. - wybuchłam śmiechem.
- A Joe? - zapytała April.
- Hahn? - zaśmiałam się. - To jest taki aparat, że szook. - śmiałam się. - Uwielbia  słodycze, żelki najbardziej. Nienawidzi kłamstwa, jest strasznie wrażliwy, ma konsolę na której często razem gramy. To taki mój Misiak, lubię się do niego przytulać. Zawsze ma jakąś dobrą radę. - uśmiechnęłam się.
- A Dave? - zapytała Maryse. - Znasz go dobrze?
- Phoenix'a? - zaśmiałam się. - No baa. Ja wszystkich doskonale znam. - powiedziałam dumna. - Chcesz wiedzieć, jaki jest, tak?
- No.. Mniej więcej. - zaśmiała się.
- Jak z każdym z zespołu da się z nim pośmiać i popłakać. Można z nim o wszystkim pogadać. Jak on coś wymyśli, klękajcie narody. Mieliśmy niecny plan przeciwko byłej Chazzy'ego, ale chyba się nie przyda na razie. Na szczęście. Jak każdy z zespołu lubi poimprezować. W Arizonie często robiliśmy domówki. - zaśmiałam się na to wspomnienie.-  Phoenix jest strasznie uparty, ale umie przyznać się do błędu. Jest szczery. Nienawidzi materialistek. Dlatego Talinda miała z nim najgorzej. - zachichotałam.
- Robił jej jakieś żarty? - dopytywała blondynka.
- Żeby to jeden. - machnęłam ręką znów wybuchając śmiechem. - Jak z nim pogadasz, sam Ci wszystko powie. - uśmiechnęłam się.
- A Rob? - zapytała Paige.
- Robby? - zaśmiałam się . - A z tego gagatka to jest taki nasz klown. Zawsze nas rozśmiesza. Potrafi być czasem wkurwiający, ale rzadko. Na każdego ma jakąś ciętą ripostę, ale zawsze mówi, że czasami lepiej milczeć, dlatego rzadko się odzywa kiedy się kłócimy. Chyba, że widzi przegięcie. Jak w każdym mam w nim wsparcie. I to wielkie. Cały zespół jest dla mnie jak rodzina. - powiedziałam.
- A Mike to Twój rodzony brat? - Paige się do mnie uśmiechnęła.
- Tak. - powiedziałam. - Jego znam najlepiej z całej zgrai. Wkurwia mnie, jak każdy starszy brat. Rządzi się jak cholera, ale gdybym go nie miała, już dawno wylądowałabym w bidulu. Po śmierci rodziców on się mną zajął. - odgarnęłam włosy do tyłu.
- Wasi rodzice nie żyją? - April przyłożyła dłoń do ust.
- Od trzech lat. Zginęli w wypadku. Każde kolorowe pisemko o gwiazdach trąbiło o tym, że Mike Shinoda z Linkin Park został sierotą. - przewróciłam oczami.
-  Kłócicie się, czy jesteście na dobrych relacjach? - zapytała Nikki.
- Bywa różnie, ale Kocham go i wiem, że on mnie też. Gdybym mu kazała odejść z Linkin Park, jestem pewna, że by to zrobił. - powiedziałam.
- A Chazz? Kiedy go poznałaś? - pytanie Maryse. I jeszcze imię mojego szczęścia w jej ustach. Uśmiechnęłam się oczami wyobraźni widząc jego twarz.
- Wtedy kiedy i cały zespół. - zaśmiałam się. - Jak miałam 17 lat. Mike wreszcie przyprowadził ich do domu. Nawet nie wiecie, jak się cieszyłam. Spełnił moje marzenie i to w urodziny. Nigdy nie zapomnę tego dnia. Był najszczęśliwszy w moim życiu, nie uwzględniając oczywiście dzisiejszego, kiedy to sam Chester Bennington wyznał mi miłość. - uśmiechnęłam się szeroko na wspomnienie naszego pocałunku. Jego język sunący delikatnie po moim podniebieniu i napotykający mój... Cudowne uczucie.
- A jaki on jest? - zapytała nagle Nikki.
- Kochany, czuły, uparty jak osioł, szczery do bólu, przystojny, ale to wiadome, zarąbiście gotuje, wygląda seksownie bez koszulki, to niestety też wiecie, świetnie całuje, o tym nie wiecie i się nie dowiecie, a jak któraś zechce, to już może sobie kopać grób, chociaż wątpię, żeby Chazz był zdolny do zdrady, sam już się przejechał, jak śpiewa bez muzy ma taki sam głos jak z muzyką, uwielbia szybką jazdę, kocha się wydzierać, a ja uwielbiam tego słuchać. - mówiłam.
- Podobno dużo przeszedł, to prawda? - zapytała blondie.
- Tak, ale nie chcę o tym gadać. - westchnęłam.
- Rozumiem. - uśmiechnęła się delikatnie. - Idą. - powiedziała i przesiadła się do tyłu. Po chwili przy aucie pojawili się chłopcy. Przeniosłam się na miejsce pasażera, a mój chłopak zajął siedzenie kierowcy.
- Chazz, jesteś zły? - zapytałam cicho.
- Kochanie, oszalałaś? - Bennington się zaśmiał. - Nie sądziłem, że wyzwanie nas od najgorszych doprowadzi Cię aż do takiej furii. - powiedział.
- Zawsze się wkurwiałam, jak ktoś Was mieszał z błotem. - spojrzałam w szybę.
- I tak jest chyba do dzisiaj. - Phoenix poklepał mnie po ramieniu.
- Tak, tak jest do dzisiaj, David. - uśmiechnęłam się do niego. - A dzisiaj miałam wkurwa do granic. - oparłam czoło o szybę. - Jedźmy stąd, błagam.. - A wieczorem z chęcią bym poszła na jakąś imprezkę. Jutro sobota, mamy luz, a ja mam ochotę się najebać. - wyznałam.
- Ja też. - przyznała Paige. Wyjęła swój telefon i włączyła " Crawling".
- Dawaj na fulla. - poleciłam. Moja głowa bezwładnie opadła na oparcie siedzenia, a powieki samodzielnie się zamknęły. Poczułam ciepłą dłoń na swojej. Chester. Powoli rozluźniłam palce, by wplótł między nie swoje. Nie otworzyłam jednak oczu. Wciąż byłam wściekła. Miałam ochotę płakać. Nie dość, że wyzwał moich idoli, mało tego, że idoli, najbliższych mi przyjaciół, w tym mojego chłopaka, to jeszcze nie wiadomo po co pojawił się w moim życiu po pół roku nieobecności i przypomniał sobie, że byłam jego dziewczyną. Za jakie grzechy, ja się pytam?! Byle do wieczora...
 

Witam z kolejnym rozdziałem. Nie wierzę. Niedługo okrągła dziesiątka! Że Wam się chce czytać te moje pierdoły.. Dziękuję Wam za to <3 KOCHAM WAS <3

14 komentarzy:

  1. Rozdział boski. Czekam na następny. Ta akcja z obiciem mu ryja była dobra.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Natty żyletkę. Piękna akcja z obiciem ryja Sebastiana :) Weny i czekam na dyszkę <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy szanujący się Soldier by tak postąpił. Sama bym wyszła na scenę, ja osobiście, jakby mi ktoś wyzwał chłopaków. No Natt to takie uosobienie mnie także wiesz :>

      Usuń
    2. Aha, wiesz, że teraz sobie uświadomiła, że też nie dawno pisałam fanfction i główną bohaterka była właśnie Natalie xD

      Usuń
  3. Super rozdział :) Ja już nie wyrabiam xd niedawno wchodzę jest 4 rozdziały teraz wchodzę i jest 9, a ja takie O.o xd
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Możemy dzisiaj liczyć na następny? :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie no Nattie ma zajebisty charakterek

    OdpowiedzUsuń
  6. Pierdoły?! Jakie pierdoły?! Ten blog jest zajebisty!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ej nie, że się czepiam, bo ostatnio wszyscy mi to wytykają... Ale nie sądzisz, że relacje między bohaterami tego opowiadania są jakby trochę zbyt "sweetaśne", jak na Linkinów? Tylko moja sugestia, jak nie chcesz, to nie bierz tego do siebie.

    OdpowiedzUsuń