Czwartkowy
poranek. Jak zwykle wstałam z łóżka i udałam się do łazienki, gdzie
wzięłam rozbudzający prysznic. Ubrałam się, ogarnęłam włosy, zrobiłam
make- up. Ubranie Natt Włożyłam na nogi tenisówki, a na grzbiet dodatkowo wsunęłam przez głowę
moją białą bluzę z kapturem, która miała na przodzie wielki, czarny
znak LP. Na kark założyłam moje słuchawki, które kiedyś dostałam od
Joe'go. Wzięłam telefon, klucze do pokoju i oczywiście MP 4, do której
były podłączone słuchawki. Wzięłam w rękę butelkę wody mineralnej i
wyszłam z pokoju. Powoli szłam na śniadanie. Wcale nie byłam głodna.
Dopadła mnie jakaś melancholia. Czułam, że dzisiaj stanie się coś złego.
Coś, co mnie wkurzy, albo wywoła łzy. Nagle ktoś zakrył mi oczy.
Stanęłam jak słup.
- Ślicznotko... - usłyszałam nad uchem znajomy głos.
- Bennington, ja przez Ciebie zawału dostanę! - krzyknęłam.
- Dzień Dobry, Panno Shinoda. - Chazz odwrócił mnie w swoją stronę.
Miał na sobie białą koszulę z 3/4 rękawka, czarne jeansy i adidasy.
Włosy miał na żel, jak zwykle. - Zgodzi się Panna towarzyszyć mi przy
śniadaniu? - ukłonił mi się. Zaczęłam się śmiać. - No co?! - minka
zbitego psa w wykonaniu Chestera.. Bezcenny widok.
- Nic rozbawiłeś
mnie. - przyznałam dalej się śmiejąc. - Oczywiście, Paniczu Bennington. -
powiedziałam niemniej uroczystym tonem i wysunęłam w jego stronę swoją
dłoń, którą ten natychmiast ujął i ucałował. - Jesteś niemożliwy. -
ścisnęłam delikatnie jego rękę, by rozluźnił palce i wplotłam między
jego swoje. - Chodź. - powiedziałam i zaczęłam machać delikatnie naszymi
dłońmi.
- Ślicznie wyglądasz. - uśmiech Chestera z rana... Niebo.
Ile bym dała. żeby widzieć go zaraz po przebudzeniu.. Takie tam
marzenie.
- Dziękuję. - uniosłam kąciki ust ku górze. - Chłopaki i
Jo są już w restauracji? Podobno mieli nam przynieść posiłek do pokoi. -
przewróciłam oczami.
- Kelner zachorował. - westchnął.
- Co za
szczęście. - odetchnęłam z ulgą. Kiedy weszliśmy na stołówkę nasz stolik
był oblegany przez jakieś dwie laski. Fanki, bo chłopaki robili sobie z
nimi fotki. Przewróciłam oczami, a Benny tylko zachichotał i pogłaskał
opuszkami palców moje palce. Znowu ten dreszcz. Spojrzałam w jego stronę
i powoli zaczęliśmy zmierzać w obranym wcześniej kierunku. Gdy te dwie
cizie zobaczyły Chazza od razu podbiegły do niego z piskiem. Jedna z
nich, która mnie zauważyła, zgasiła entuzjazm ich obu szturchając
koleżankę i wskazując na nasze splecione dłonie wzrokiem . Uśmiechnęłam
się cwanie. Myślą, że jestem jego dziewczyną, a ja ich z błędu
wyprowadzać nie zamierzam. Wręcz przeciwnie.
- Chazzy, dasz nam autografy? - zapytała jedna.
- No jasne. - Bennington wyjął wolną rękę z kieszeni spodni i wziął długopis od jednej z nich. - Dla kogo? - spojrzał na nie.
- Dla Amy... - blondynka zaczęła podskakiwać do góry, jakby jej się chciało do WC.
- Oczywiście. - Ben szybko napisał dedykację i podpisał się. Postanowiłam się ulotnić. Oczywiście w dobrym stylu.
- Na co macie ochotę? - zapytałam siedzących przy stole przyjaciół. -
Może naleśniki z serem i sosem czekoladowym? - spojrzałam na nich.
Wszyscy kiwnęli głowami uśmiechając się porozumiewawczo. Podeszłam do
Chestera. - Kochanie, masz ochotę na naleśniki? - zapytałam. - Bo
wszyscy się skusili, ale nie wiem, co byś zjadł. - uśmiechnęłam się.
- Może być. - Bennington uśmiechnął się w moją stronę.
- Okej. - spojrzałam mu w oczy i pocałowałam go namiętnie. Odwzajemnił !
Po dłuższej chwili się oderwałam przejeżdżając palcem po jego wargach.
Jego mina była bezcenna, a te laski. Masakra. Uśmiechnęłam się do
niego, a potem w stronę zdziwionych chłopaków i Jo. Jak gdyby nigdy nic
ruszyłam w stronę bufetu niby niechcący trącając tą całą Amy łokciem.
- Przepraszam. - posłałam jej swój fałszywy uśmiech i krokiem modelki
ruszyłam dalej. Gdy wróciłam z zamówionym jedzeniem, tych kretynek już
nie było . Postawiłam przed wszystkimi talerze i jak gdyby nigdy nic
usiadłam obok Chestera i zaczęłam jeść.
- Siostra, co to miało być? - Minoda patrzył na mnie z tryumfującym uśmiechem.
- Nie widziałeś? - włożyłam widelec z naleśnikiem do ust.
- Widziałem. - zaśmiał się.
- My WSZYSCY widzieliśmy. - Rob uśmiechał się pod nosem patrząc na zszokowanego Chestera.
- To dobrze, bo to znaczy, że macie dobry wzrok. - zaśmiałam się
odgarniając kosmyk włosa za ucho. Pierwsza skończyłam śniadanie. Wstałam
od stołu.
- Idę pobiegać. - powiedziałam. - Idzie ktoś ze mną? -
spojrzałam na wszystkich. Kiwnęli przecząco głowami. Chyba nikt nie
kwapił się do rozmowy. Nawet lepiej. Zawsze wolałam biegać sama. Poza
tym musiałam przemyśleć to, co się stało przed chwilą. - Okej, to idę
sama. - obdarzyłam wszystkich uśmiechem.
- Tylko się nie zgub. - Bradford puścił do mnie oczko.
- A co, tęskniłbyś? - wystawiłam mu koniuszek języka.
- Baa. - zaśmiał się. - Kogo bym uczył wymiatać na gitarce, ha? - uszczypnął mnie w biodro.
- A perkusja to co? - wtrącił Rob. - O mojej działce zapominasz. - udał
urażonego. - A dzięki komu wiesz, jak się gra na pianinie? - dodał.
- Robby, Mistrzu mój, chodź no tu. - przytuliłam go.
- O przepraszam chłopaki, ja jestem jej bratem, przy mnie wzięła do rąk
pierwszą gitarę, to ja ją uciszałem jak się darła udając, że śpiewa! -
zaprotestował Spike'y.
- Ja się darłam?! - oburzyłam się. - To Ty
rapowałeś " Pieski Małe Dwa " przy trzepaku pod blokiem i to Tobie mama
musiała zszywać bluzę, bo żeś polazł na blokowiska! - zaczęłam się
śmiać. - Więc zamknij buzię, rapujący Szczurze. - powiedziałam. Wszyscy
przy naszym stoliku wybuchli śmiechem.
- Ale to Ty dostałaś szlaban, bo tak śpiewałaś "Numb", że aż dziecko sąsiadce obudziłaś. - przypomniał.
- Może i tak, ale ja miałam wtedy 15 lat! - prychnęłam oburzona.
- Już wtedy miała fisia na punkcie Linkin Park. - spojrzał na chłopaków. - Dlatego nie zapraszałem Was do domu. - dodał.
- Świnia. - palnęłam go w tył głowy.
- Psychol. - powiedział.
- Idiota ! - pokazałam mu fakera.
- Kretynka. - uśmiechnął się.
- Frajer. - wykrzyczałam mu prosto w twarz.
- Odszczekaj to gówniaro. - Mike zrobił poważną minę.
- Oho, lecę. - uśmiechnęłam się chamsko.
- Jestem Twoim starszym bratem. Zasługuję na szacunek. - powiedział.
- Gadasz teraz jak ojciec. - powiedziałam.
- Może dlatego mnie lubił bardziej. - uśmiechnął się chamsko. Uderzył w
mój czuły punkt. W moich oczach stanęły łzy, które natychmiast spłynęły
na policzki. - Natt, przepraszam. - dopiero po chwili się opamiętał.
Spojrzał mi w oczy.
- Dla Ciebie byłoby najlepiej, gdybym zginęła
razem z nimi! - wykrzyczałam. - I wiesz co? Dla mnie też! Chciałam się
zabić. Chciałam być z nimi! Już tyle razy brałam do rąk opakowanie z
tabletkami. - mówiłam przez łzy. - Nie zrobiłam tego. A wiesz, dlaczego?
Bo mama zawsze mówiła, że jestem Ci potrzebna! " Dbaj o Mike'a, będzie
Cię teraz potrzebował . " To były ostatnie słowa, jakie od niej
usłyszałam! Zawsze wiedziałam, że ojciec wolał Ciebie, więc nie poszłam
do drugiej sali się z nim pożegnać. Pewnie zaś nawijałby, że " Mike'y
się Tobą zajmie. " Mike'y to, Mike'y sramto ! Nawet z Linkin Park był
dumny! Raz nawet zapomniał o moim konkursie w szkole muzycznej, bo Wasz
koncert leciał w telewizji! Rozumiesz?! Nigdy nie myślał o mnie! Wiesz,
jak się czułam? Jak półsierota! Jak nic nie warty śmieć. To Ciebie od
dziecka chwalił za złoty medal na zawodach w nogę, czy drugie miejsce w
zawodach pływackich. A ja? Ja byłam tylko kopią mamy krzątającą się po
domu bez potrzeby! I dziękuję, że mnie w tym utwierdziłeś! -
wykrzyczałam przez łzy i wybiegłam z restauracji, a potem z hotelu.
~ Perspektywa Chestera. ~
- No to pojechałeś stary.. - Joe spojrzał w stronę Spike'a.
- Spierdalaj. - fuknął Spike i wstał. - Idę jej poszukać. - powiedział.
- Myślisz, że może sobie coś zrobić? - spojrzałem przerażony w oczy przyjaciela.
- Ja nie myślę stary. Ja to wiem. - Spike'y spojrzał na mnie ze łzami w
oczach. - Jeśli coś jej się stanie, to będzie moja wina, rozumiecie?
TYLKO MOJA. - po jego policzkach spłynęły łzy.
- Ej Mike. Wszystko będzie dobrze. - przytuliłem go.
- Chester, a jak ona się... - urwał.
- Nawet tak nie myśl! - Brad od razu zabrał głos.
- Idziemy jej szukać. - zarządził Robert wstając z krzesła. - Zbieramy
dupy, zanim będzie za późno... - dodał patrząc na nas. - Jo, zostań tu,
gdyby wróciła. Oby się nic nie stało. - spojrzał na załamaną Offeman.
~ Perspektywa Nathalie~
Biegłam. Biegłam płacząc, a włosy rozwiewał mi wiatr. Niekiedy czerwona
gęstwina zasłaniała mi widok, ale ignorowałam to. Często się potykałam,
ale łapałam równowagę. Chciałam być jak najdalej od tego miejsca i od
własnych myśli, które próbowałam zagłuszyć dźwiękami z słuchawek. "
Given up " idealnie opisywało mój nastrój. Miałam ochotę krzyczeć, jak
Chester. Wejść w jakiś zaułek i drzeć się do upadłego. Drzeć, tłuc w
ściany i płakać. Chciałam bólu. Fizycznego bólu. Miałam ochotę rzucić
się pod pociąg... Pociąć się. Właśnie, żyletka. Sięgnęłam do kieszeni
bluzy. Mały, czerwony kwadracik znalazł się w mojej ręce. Zamknęłam oczy
i już miałam go użyć, kiedy nagle poczułam czyjąś dłoń na swojej.
Otworzyłam oczy. No nie. Sebastian był ostatnią osobą, którą
spodziewałam się tutaj spotkać.
- Nie rób tego. - wyszeptał.
- A Ty co, śledzisz mnie, czy co? - wybuchłam. - Przestań mnie prześladować! - krzyknęłam.
- Tylko spacerowałem. - zaczął się tłumaczyć. - W piątek mamy koncert. Podobno Linkin Park też. - powiedział.
- Dobrze słyszałeś. A teraz możesz mnie zostawić? - uśmiechnęłam się do niego chamsko.
- Będziesz tam? - zapytał.
- Zawsze jestem. - odgarnęłam kosmyk włosa za ucho.
- A co się stało, że teraz Cię z nimi nie ma? - dopytywał, czym coraz bardziej mnie irytował.
- Nie Twój zasrany interes. Zostaw mnie wreszcie! - krzyknęłam chowając
żyletkę na jej stare miejsce, - Daj mi kurwa święty spokój człowieku!
Nienawidzę Cię! I Twoja marna kapelka przy Linkin Park to śmiecie,
zresztą jak Ty sam. - zaśmiałam się.
- Kochasz mnie. Po prostu
zaprzeczasz przed samą sobą, Skarbie. - powiedział Seba i dotknął mojego
policzka. Zepchnęłam jego rękę i zaczęłam się śmiać.
- Jesteś
żałosny człowieku. - śmiałam się. - Kocham Cię, ale od tyłu, czytaj
nienawidzę. - uśmiechnęłam się chamsko. - Więc żegnam. - przesłałam mu
całusa i odwróciłam się na pięcie zmierzając w drogę powrotną do hotelu.
- Jeszcze będziesz moja. - usłyszałam krzyk za sobą. Nie odwracając się
pokazałam autorowi zdania mój środkowy, boski i niezastąpiony paluszek i
ruszyłam przed siebie zasłuchana w " Lying From You" brzmiące w
słuchawkach. Głos mojego brata zmieszany z głosem Chestera wywołał łzy,
Potem znów Mike, Chester.... Bezsilna usiadłam na jakiejś dróżce
opierając się o ścianę budynku.
- The very worst part of you is me. -
zanuciłam i wyjęłam z torby paczkę papierosów. Odpaliłam jednego i
zaciągnęłam się napierając całymi plecami bardziej na ścianę. Łzy znów
zaczęły płynąć po moich policzkach rozmazując resztę make-up'u.
-
Nathalie! - usłyszałam zrozpaczony głos Spikey'a. Wyłączyłam odtwarzacz i
schowałam go do torebki. - Natt!? - Shi podbiegł do mnie i podniósł
mnie z ziemi. - Boże, nic Ci nie jest.. - zaczął mnie przytulać.
-
Nie, nic, niestety. - uśmiechnęłam się delikatnie. - A teraz skończ tą
szopkę i przestań udawać kochającego braciszka, okej?- spojrzałam mu w
oczy.
- Wiem, zachowałem się jak kretyn mówiąc to. Wcale nie miałem
tego na myśli... - powiedział. - Nigdy nie było tak, że ojciec kochał
mnie mocniej. - mówił.
- Taak? - zaśmiałam się. - No to wyjaśnij mi,
jak było, bo najwyraźniej ja jestem na tyle głupia, że przez całe życie
właśnie takie miałam wrażenie. - odgarnęłam kosmyk włosa za ucho.
-
Tata po prostu chciał, żebyś nauczyła się samodzielności i wytrwałości.
Zawsze mi powtarzał, że to Ty będziesz moją podporą w życiu, kiedy jego
i mamy zabraknie. Uważał, że będzie Ci lepiej pod skrzydłami mamy, że
nauczy Cię, jak się mną zająć. - zaśmiał się cicho. - I nauczyła. -
dodał. - On natomiast nauczył mnie rzeczy, które są na głowie faceta.
Naprawiłabyś kiedyś kran? - uniósł brew.
- Puknij się koleś. -
zaśmiałam się. - Za to Ty nawet jajecznicę przypalasz. - docięłam mu
pokazując język. Zaczęłam powoli wszystko rozumieć.
- Cicho, nie
przy chłopakach. - puścił mi oczko. To oni tu są. Wszyscy. Spojrzałam na
ich twarze. Chester, Rob, Brad, Joe,Dave... Martwili się. Wstałam i
przytuliłam brata.
- Przepraszam. - wyszeptał Mike'y do mojego ucha.
- Kocham Cię. - spojrzałam na niego z dołu. Byłam stanowczo za niska. -
Kocham Cię, Mike. - powiedziałam łamiącym się głosem wypuszczając
kolejną porcję łez na policzki.
- Ja Ciebie też, Siostrzyczko. -
pocałował mnie w czoło. - Nie rób mi tego więcej, proszę. - spojrzał na
mnie ze łzami w oczach.
- Obiecuję. - uśmiechnęłam się delikatnie. -
O szlak. - spojrzałam w lusterko. Miałam całą czarną twarz od tuszu. -
Jak ja wyglądam?! - krzyknęłam, a chłopaki zaczęli się śmiać.
- Nasza Natt. - Joe jak zwykle wyszczerzył się jak mysz do nowej porcji sera.
- Spoko Mała, jesteśmy autem. - Chester jak zwykle mnie pocieszył.
- Kocham Cię, człowieku. - przytuliłam go, a potem resztę. - Was też,
Lamusy o wielkim talencie. - zaśmiałam się, a gdy Chazzy założył mi
kaptur i objął mnie ramieniem, wplotłam swoją dłoń w jego i obdarzyłam
go uśmiechem. Wiedziałam, co do niego czuję. Kochałam go, ale nie jak
fanka idola. Zdecydowanie bardziej. Ale czułam, że jeśli mu to wyznam
zniszczę naszą przyjaźń. Z drugiej strony ten pocałunek w restauracji...
Odwzajemnił go... Nie wiem, co mam o tym myśleć. Muszę z nim
porozmawiać, ale na pewno nie teraz. Jeszcze nie.. Poczekam na
odpowiedni moment.
Spokojnie wróciliśmy pod hotel i ogarnęłam swoją
cudowną mordkę. Zrobiłam nowy makijaż i postanowiłam pójść do Chestera.
Miałam ochotę z nim pogadać. Jeśli poruszy temat pocałunku, nie wiem co
zrobię, ale brakuje mi takich chwil sam na sam. Tylko z nim. Zapach
perfum, kiedy wtulam się twarzą w jego bluzę. Promienny uśmiech, kiedy
na siebie patrzymy. Te brązowe tęczówki. Ten powalający śmiech. Dobre
rady, rozmowy do późna. Nie wiem, co bym bez niego zrobiła. On nawet nie
wie, co ja robiłam przy jego piosenkach. Gdyby wiedział, że cięłam się
między innymi przy " Lost in The Echo " " In My Remains" " Roads
Untraveled " " The Catalyst " czy " Powerless", chyba nigdy więcej nie
zaśpiewałby tych piosenek. A tak je Kocham.. Stanęłam przed drzwiami
jego pokoju i zapukałam. Słysząc donośne " Proszę " weszłam do środka.
Zobaczyłam Benningtona przed telewizorem. Nie miał koszulki. Mogłam
podziwiać jego tatuaże w pełnej okazałości. Po chwili spojrzał na mnie.
Uśmiechnął się. Ten zabójczy smile.
- Nattie! - krzyknął. Uwielbiałam jego krzyk, chociaż nieraz bolały mnie uszy.
- Cześć, Chazy. - uśmiechnęłam się i delikatnie go przytuliłam gładząc dłonią jego wytatuowane plecy.
- Co Cię tu sprowadza? - zapytał odgarniając mi włosy z twarzy.
- Nudzi mi się. - zaśmiałam się . - JoJo się nie odzywa, pewnie gdzieś polazła. - stwierdziłam przewracając oczami.
- Wiesz, że chłopaków też gdzieś wywiało? - wybuchł śmiechem. - Pewnie poszli na piwo. - spojrzał na mnie.
- Może Jo jest z ekipą. - uśmiechnęłam się.
- To całkiem możliwe. - posunął się. - Siadaj. - uśmiechnął się do mnie. Od razu usiadłam.
- Nie poszedłeś z nimi? - zapytałam podsuwając rękawy bluzy do góry.
- Nie. - westchnął. - Czasami wolę pobyć sam. - spojrzał na mnie. -
Przemyśleć parę spraw. - położył się. Wiedziałam, do czego pije. Bałam
się, że zaraz podejmie niewygodny dla mnie temat.
- Też tak czasem mam. - spojrzałam w sufit. Wstałam i podeszłam do okna. Oparłam się o parapet i podziwiałam London Eye.
- Wiesz, że stamtąd można podziwiać połowę Londynu? - wyszeptał brunet do mojego ucha.
- Idziemy? - spojrzałam na niego z cwanym uśmiechem na twarzy.
- A chciałabyś? - zapytał całując mnie w policzek.
- No pewnie. - odwzajemniłam buziaka. - Kiedy ten mecz? - spojrzałam mu w oczy.
- W niedzielę, a w piątek koncert. - uśmiechnął się. - Zagrasz z nami? - zapytał.
- Caroline podobno gra z One Direction, to ja z Wami. - powiedziałam i przybiłam mu piątkę.
- Damy radę. - uśmiechnął się. - I tak gramy o jeden cel, więc nieważne, kto wygra. - puścił mi oczko.
- I tak wiadomo, że my. - powiedziałam dumna.
- Nie wiadomo. Horan podobno jest dobry w te klocki. - zaśmiał się.
- Nikt nie ma szans z Linkin Park. Nikt. - uśmiechnęłam się szeroko ukazując swoje ząbki.
- Cieszę się, że w nas wierzysz Słońce. - pocałował mnie w czoło. - To
co? Widzimy się przed Twoim pokojem? - puścił mi oczko. - Nasza
Soldierko. - dodał śmiejąc się i patrząc na moją bluzę.
- Może być. -
zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek po czym udałam się do siebie.
Oparłam się o drzwi i położyłam dłoń na wielkim logu. Pokręciłam głową i
podeszłam do szafy i wyjęłam z niej spodenki, bluzkę i czarną torebkę, a
do tego czarny sweterek na guziki w serek. Spod szafy wzięłam białe
tenisówki i udałam się do łazienki. Wyszłam z niej gotowa.
Ubranie Natt
Zapięłam sweterek, poprawiłam usta na czerwono i wyszłam z pokoju. Pod
drzwiami czekał na mnie Chazzy. Zmierzyłam go wzrokiem. Miał na sobie
białą koszulę z czarną czachą na przodzie czarne jeansy i adidasy. Wziął
okulary przeciwsłoneczne tak samo jak ja. Zaśmiałam się.
- Bu! - krzyknęłam. Aż podskoczył! Zaczęłam się śmiać.
- Bardzo śmieszne! - przytulił mnie. - Chcesz, żebym poniósł śmierć na miejscu? - śmiał się razem ze mną.
- Zrobiłeś mi tak samo niedawno. - spojrzałam na niego z udawanym wyrzutem.
- Chodź już lepiej. - objął mnie i ruszyliśmy do wyjścia. - Idziemy piechotą? - spojrzał na mnie.
- Nie chcę mi się grzać w aucie. - powiedziałam.
- Paparazzi mogą się czaić pod hotelem. - ostrzegł mnie.
- Niech nas fotografują, mam już to głęboko w swojej sexy dupce. - wystawiłam język.
- Faktycznie sexy. - Bennington delikatnie klepnął mnie w tyłek.
- Ej! - spojrzałam na niego śmiejąc się. - Zboczeńcu, łapki przy sobie, bo Ci je poupierdalam. - spojrzałam na niego.
- I czym ja będę trzymał mikro? - udał smutnego.
- Oj nie smutaj, najwyżej ja Ci potrzymam. - zażartowałam.
- Ha ha ha bardzo śmieszne. - Chaz przewrócił oczami. - Oj Ty Ty. -
zaśmiał się obejmując mnie ponownie ramieniem i przysuwając bardziej do
swojego boku.
- Co? - wplotłam swoją dłoń w jego i spojrzałam mu w oczy.
- Nic. Śliczna jesteś. - uśmiechnął się do mnie.
- Przestań. - zarumieniłam się.
- Mówię prawdę. - spoważniał.
- Ja uważam inaczej. - uśmiechnęłam się.
- Bo masz niską samoocenę, Księżniczko. Chodź już. - wyszliśmy na
zewnątrz. Chaz miał rację. Przed hotelem czekał na nas tłum mężczyzn z
aparatami. Uśmiechnęłam się do Benningtona, a on ku mojemu zdziwieniu
dał mi buziaka w usta.
- Będą pisać. - szepnęłam mu do ucha.
-
Wiem, ale mam to gdzieś. - powiedział i pogłaskał mnie po policzku. -
Przynajmniej skończy się wypisywanie bzdetów o mnie i Mike'u. -
uśmiechnął się.
- Ale zaczną pisać, że niby my.. No wiesz. - westchnęłam.
- Popiszą popiszą i przestaną. - przycisnął mnie lekko do siebie.
- Jakoś w to wątpię, ale okej. - delikatnie uniosłam kącik ust ku
górze. - Chodź już na to London Eye. - zaśmiałam się i ruszyliśmy.
- Wasza Wysokość Nathalie Ognista Pierwsza!!! - Chaz wydarł się na cały głos i zaczął się śmiać.
- Chester stul japę ludzie patrzą. - szepnęłam mu na ucho.
- To dla nich nie nowość, zawsze krzyczę i im się to podoba. Tobie też. - skubnął mnie w bok.
- Tak, ubóstwiam Twój boski głos i w ogóle i w szczególe to się już
zamknę bo powiem za dużo. - zaśmiałam się. Po chwili doszliśmy na
miejsce. Chaz kupił nam obojgu bilety mimo moich protestów.
- Jestem
facetem. A facet płaci za kobietę. - powiedział tonem nieznoszącym
sprzeciwu i pociągnął mnie na nasze miejsca. Znowu te jego fanki. Ugh.
Sama do nich należę, ale bez przesady, no ludzie. Jedna Soldierka w
koszulce z LP jak go zobaczyła, to zaczęła piszczeć zwracając na siebie
uwagę innych. I zaczęło się. "Ludzie, ja chcę mieć dzisiaj Chestera dla
siebie, spadać! " - cisnęło mi się na usta, ale nie miałam odwagi
powiedzieć tego na głos. Był taki szczęśliwy, gdy po tych 30 minutach
podziwiania połowy Londynu z góry zeszliśmy na ziemię i podpisywał
autografy, robił sobie zdjęcia. Nawet niektórzy chcieli też ze mną .
Wow. I mówili, że jestem piękna. Ja piękna. Pff. Wiedzieli, że jestem
siostrą Mike'a. Niektórzy znali mnie z koncertów. Pytali, co u niego
słychać. Odpowiadałam z uśmiechem momentami przytulając się do
Benningtona. Modliłam się, żebyśmy w końcu zostali sami. I moje modlitwy
po jakimś czasie zostały wysłuchane. Szliśmy razem. - Tylko ja i On.
Brzeg Tamizy. Zachód słońca. Niemalże pusta plaża. Robiliśmy sobie
zdjęcia. W pewnej chwili Chazzemu odbiła palma i wziął mnie na ręce.
- Co Ty odwalasz?! - pisnęłam i zaczęłam się śmiać.
- Take everything from the inside, and throw it all away!!! - zaczął się drzeć.
- SHUT UP!! - krzyknęłam.
- Oo widzę, że podjeżdża One Step Closer. No to dawaj! - śmiał się.
Zeskoczyłam z jego rąk i cofnęłam się kilka kroków w tył. Brunet założył
na siebie ręce i patrzył na mnie. - Dawaj Słoneczko. - śmiał się.
- Shut up when I'm talking to you! - krzyknęłam.
- Shut up ! - krzyknął głośniej śmiejąc się.
- Shut up! - krzyknęłam jeszcze głośniej.
- Shut up! - darł się. Uwielbiałam to.
- Shut up when I'm talking to you! - pokazałam na niego palcem.
- Shut up! - On wskazał na mnie.
- Shut up! - krzyknęłam.
- Shut up! - jego krzyk rozszedł się echem.
- Shut up! - nie pozostałam mu dłużna. Mój krzyk również poniosło echo.
- I'm about to break. - zakończył i przytuliliśmy się. - Uczeń przerósł mistrza. - zaśmiał się podnosząc mnie do góry.
- Ja Tobie nigdy nie dorównam. - zaśmiałam się i wtuliłam się twarzą w jego ramię.
- Przestań, nie jestem wcale taki zajebisty. - przewrócił oczami.
- Jesteś jesteś. - pocałowałam go w policzek. Czesio zaczął się ze mną
kręcić. Oboje się roześmialiśmy Moje długie, czerwone włosy zasłaniały
mi momentami widok. Często jednak oczy moje i Chazza się spotykały.
Uśmiechaliśmy się do siebie. W pewnym momencie Benny przechylił mnie w
tył. Roześmiałam się jeszcze bardziej. - Jesteś nienormalny! -
krzyknęłam przez śmiech.
- To ja, Chester Charles Bennington, moje złotko. - powiedział dumny i postawił mnie na ziemi.
- Miło poznać, a ja nazywam się Nathalie Juliette Shinoda. - zaśmiałam
się zdjęłam buty, po czym wbiegłam do wody. - Chodź! - krzyknęłam. -
Ciepła woda jest! - krzyczałam rozbawiona.
- Zwariowałaś?! - usłyszałam głos śmiejącego się wniebogłosy bruneta. - Nie wejdę tam, jestem w jeansach. - krzyczał.
- Oj co za problem, podwiń je sobie. - odpowiedziałam. - Chodź, nie
cykaj się. - zaczęłam się śmiać i ochlapałam go dość dużym strumieniem
wody. Był cały mokry. - Ups.... - zrobiłam minę niewiniątka i zaczęłam
uciekać jak najdalej od plaży brechtając się. Ledwo biegłam.
-
NATHALIE! JUŻ NIE ŻYJESZ! - słyszałam za sobą jego głos. Po chwili
poczułam silne ręce oplatające mnie wokół talii i unoszące mnie do góry.
- Wrzucę Cię w sam środek. - usłyszałam przy uchu. Prychnęłam.
-
Umiem pływać. - powiedziałam z uśmiechem. Nie spodziewałam się jednak,
że po chwili na prawdę wyląduję w wodzie. - Chesteeeeeeeeeeeeer!!!! -
wydarłam się na cały głos . Poczułam lekkie pieczenie w gardle, ale
zignorowałam to. Jego śmiech zmieszał się z moim krzykiem. - Zabiję Cię!
- krzyknęłam jeszcze głośniej niż poprzednio.
- Mówiłem, że uczeń
przewyższył mistrza! - zatkał uszy śmiejąc się. - Mogłaś powiedzieć,
wziąłbym słuchawki! - śmiał się. Po chwili byłam przy nim. Nasze twarze
dzieliło tylko kilka centymetrów. Patrzyliśmy sobie w oczy. W pewnym
momencie poczułam jego wargi na swoich. - Nadal zła? - szepnął. Kiwnęłam
przecząco głową. Ani na moment nie otworzyłam oczu. Czułam jego ciepły
oddech na swojej twarzy. I jego wargi krzywiące się w uśmiechu, kiedy
tym razem to ja musnęłam jego wargi, by po chwili złączyć je w
pocałunku. Poczułam, jak przejeżdża trochę niepewnie językiem po mojej
dolnej wardze. Uśmiechnęłam się i przysunęłam się bliżej dając mu znak,
że pozwalam. Delikatnie zaczęłam wodzić palcem po jego karku. Zamruczał.
Zaśmiałam się łącząc nasze języki w jedność. Nasz pocałunek zapewne
trwałby trochę dłużej, gdyby nie znajomy głos.
- Och gołąbki, chyba
przeszkodziłam.. - ten śmiech. Natychmiast się od siebie oderwaliśmy i
skupiliśmy nasz wzrok na wysokiej czarnulce patrzącej na nas z daleka.
- TALINDA?! - krzyknęliśmy patrząc to na nią, to na siebie zdziwieni.
- Mi też miło Was widzieć Słoneczka Wy moje. - uśmiechnęła się chamsko.
- A zwłaszcza Ciebie, Chesterku. - jej przesłodzony głos przyprawiał
mnie o mdłości. - Pewnie zastanawiacie się skąd się tu wzięłam, prawda? -
ciągnęła dalej. - Ano widzicie, przyjechałam z kimś. - spojrzała na
Chazy'ego. - Widzę, że u Was sporo się zmieniło.... - westchnęła. -
Chyba zapomniałeś, o czym rozmawialiśmy ostatnio. - wsunęła kosmyki
włosów za uszy. Wzrok wciąż miała utkwiony w Benningtonie. Po chwili
przeniosła go na mnie. - Kochanie, jakaś Ty naiwna. Myślisz, że takie
coś jak Ty ma ze mną szanse... - zaśmiała się. - Szkoda mi Cię. Będziesz
cierpiała. - spojrzała na mnie wzrokiem przypominającym politowanie.
Wiedziałam jednak, że to nie było szczere. Nic w wykonaniu byłej
Chestera nie było nigdy szczere.
- Czyżby? - zaczęłam podchodząc do
niej. - Oj Talinda, Talinda.. - zaczęłam się szczerze śmiać, co zbiło
moją rywalkę z tropu. - Myślisz, że ruszył mnie Twój monolog o tym, że
jestem przy Tobie szarą myszką? - mówiłam przez swój szyderczy, pełen
pogardy śmiech. - Żałosna jesteś. - spojrzałam na nią z obrzydzeniem. -
Mam ochotę napluć na tą Twoją wytapetowaną mordę, ale wiesz co? Szkoda
mi śliny. - oparłam się o drzewo. - W ogóle nie wiem, po co ja z Tobą
rozmawiam w tym momencie. Powinnam z miejsca dać Ci w ryj za to, że
potraktowałaś Chestera jak śmiecia. On na to nie zasługuje. Nigdy nie
zasługiwał. Jest cudownym facetem i niejedna chciałaby być na Twoim
miejscu. Uwierz, że zmarnowałaś największą szansę w swoim życiu,
kobieto. - spojrzałam jej głęboko w oczy.
- Co? Od dzisiaj to Tobie będzie kupował sukienki warte 4.000 dolarów? - uśmiechnęła się.
- Myślisz, że mi chodzi o kasę?! - krzyknęłam. - Dla mnie on mógłby
zarabiać jak normalny Amerykanin, mieszkać w bloku i kupować mi kwiaty
raz na tydzień! Ja w przeciwieństwie do niektórych patrzę na charakter,
nie na to, czy ktoś ma oryginalne ciuchy i czy łażą wokół niego pismaki
pytając o datę wydania kolejnej płyty! - darłam się. - Ja go Kocham za
serce, a nie za złotą kartę głupia dziwko! - wepchnęłam ją do wody i
spojrzałam na Chestera. Wyznałam mu właśnie miłość. Co prawda to było w
stronę Talindy, ale z serca. Patrzyłam na niego dłuższy czas. Po chwili
założyłam szybko tenisówki, odwróciłam się na pięcie i pobiegłam w
stronę hotelu najszybciej jak potrafiłam, a po moich policzkach spływały
łzy. Płakałam. To była prawda. Nie miałam szans z Talindą. Byłam
zwykłą,szarą dziewczyną. Prawda. Siostrą gwiazdy, ale to nic nie
znaczyło. Byłam nikim Tylko zakochaną po uszy dziewczyną...
Hej :* Witam Was z nowym rozdziałem :) Podoba się? Mi też, co dziwne x D
Super, dzięki, że urozmaiciłaś moją nudą przerwę w szkole. Mam nadzieję, iż dostałaś mojego maila. Weny<3
OdpowiedzUsuńMiło mi :) Tego z sugestiami? Tak :)
UsuńTak, właśnie o niego chodzi. Sory, że pytam, ale przyda się na coś? :P
UsuńNa pewno :) :*!
UsuńJeśli można wiedzieć to kiedy kolejny?
UsuńJutro :)
UsuńZAJEBISTY po ognisku chciało mi się spać ale jak zobaczyłam nowy rozdział od razy się wypudziałm WENY
OdpowiedzUsuńNo, coś się dzieje! Najlepszy rozdział, jak do tej pory.
OdpowiedzUsuń