Kiedy tylko wieczorem wróciliśmy do hotelu od razu poszłam do
siebie. Zdjęłam kurtkę i torebkę. Powiesiłam te rzeczy na wieszak i
zdjęłam buty przy szafie. Od razu skierowałam się do łazienki. Zdjęłam z
siebie ciuchy i wrzuciłam je do pralki, która tam była, a sama weszłam
pod prysznic. Gorąca woda rozluźniła moje mięśnie. Czułam zapach perfum
Chestera na mojej skórze, co przywoływało wspomnienia dzisiejszego dnia.
Uśmiechnęłam się do siebie z rozmarzeniem. Pukanie do drzwi mnie
otrzeźwiło. Wyszłam spod prysznica szczelnie owijając ciało białym
ręcznikiem. Wzięłam także drugi o tym samym kolorze i zrobiłam turban na
swoich włosach. Założyłam puchate, granatowe kapcie i ruszyłam w
stronę drzwi, które po krótkiej chwili otworzyłam. Ukazał się w nich nie
kto inny jak Mój Skarb.
- Cześć Słoneczko. - powitał mnie i
niemalże od razu złączył nasze usta w czułym pocałunku wpychając mnie
delikatnie do środka i zamykając za nami drzwi. - Tęskniłem. - wyszeptał
w moje wargi patrząc na mnie z figlarnymi iskierkami w oczach.
- Ja za Tobą też. - musnęłam delikatnie jego ciepłe wargi. - Idziemy na tą imprezę? Mam ochotę się rozerwać. - wymruczałam.
- No właśnie dlatego przyszedłem. - zmierzył mnie wzrokiem i zagryzł
wargę. - Ślicznie wyglądasz. - wychrypiał. Oho.. Czyżby Panu
Benningtonowi podniosło się ciśnienie?
- Dziękuję. - zaśmiałam się
wyczuwając, co jest powodem jego chrypki. - To jak z tą imprezą? -
oparłam się delikatnie o ścianę patrząc w oczy ukochanego.
- No idziemy. - chrząknął.
- To super, idę się ubrać. Zobaczysz jaką mega kieckę kupiłam sobie dwa
tygodnie przed wyjazdem. Tylko czekała, żeby ją założyć. - uśmiechnęłam
się. Widziałam, jak jego oczy mówią " Po co mamy iść, możemy zostać w
dwójkę". Ale oo nie Chesterku, tak łatwo mnie nie dostaniesz, a już na
pewno nie po kilku godzinach związku.
- Okej, to ja tu na Ciebie poczekam. - uśmiechnął się tak, jak tylko on umie.
- Chester? Na pewno wszystko dobrze? Dostałeś chrypki. - udałam
zmartwioną. Wiedziałam co jest jej powodem, ale wolałam udać głupią.
- Tak tak, wszystko jest... Okej. - znów ten uśmiech - Idź już,
dziewczyny... Się o Ciebie pytają.. - mówił schodząc wzrokiem na mój
biust.
- No dobrze, dobrze, już idę, ale najpierw chcę buzi. -
zrobiłam dzióbek w jego stronę. Bennington gwałtownie pociągnął mnie na
swoje kolana i wpił się w moje wargi błądząc dłonią po moich w połowie
nagich plecach. Zaśmiałam się i odwzajemniłam to.
- Teraz mogę iść. - wyszeptałam w jego wargi.
- Nie, jeszcze minutkę. - wymruczał i delikatnie musnął moje usta
wsuwając język między moje wargi. Zaśmiałam się przez pocałunek. Po
dłuższej chwili się oderwałam.
- Mówiłeś, że dziewczyny się o mnie pytały. - dałam mu przelotnego całusa i umknęłam z jego kolan prosto do łazienki.
- Jesteś niemożliwa, mówiłem Ci to już? - usłyszałam.
- Taak, jakieś kilka dni temu! - odpowiedziałam nucąc sobie " The Catalyst".
- No to się powtarzam. - zaśmiał się. - Już? - zapytał po chwili.
- Moment, jeszcze biżuteria! - odkrzyknęłam. Postanowiłam założyć ten
drogi komplet, który dostałam od niego na urodziny, a co mi tam. Niech
będzie szczęśliwy. Po chwili wyszłam z łazienki gotowa.
Stylizacja Natt
Chestera wmurowało, kiedy mnie zobaczył. Wtedy miałam czas, żeby się mu
przyjrzeć.
Stylizacja Chazza
Wyglądał nieziemsko. W czerni było mu do twarzy. W ogóle we wszystkim mu było do twarzy.
- Chodź tu do mnie moja Królowo. - powiedział i przyciągnął mnie do
siebie, by znów złączyć nasze usta. Po chwili usłyszałam chrząknięcie.
Natychmiast oderwałam się od ukochanego.
- Nie chciałbym Wam
przeszkadzać, ale podobno mieliśmy jechać na imprezę, gołąbki. - Mike
wyszczerzył się, jakby zobaczył nagą Jo-Jo, a nie nas.
- Oj zaraz zejdziemy, nie marudź. - Chazzy spojrzał na niego.
- Okej, okej. - Mike machnął ręką i zniknął za drzwiami, a my
powróciliśmy do przerwanej czynności. Błądziłam dłońmi po jego głowie,
karku, plecach.. Potem przeniosłam je na tors i policzki.
- Widzę, że wcale Ci się nie śpieszy. - wymruczał cicho Benny w moje wargi.
- I masz rację. - zagryzłam delikatnie jego wargę zasysając ją lekko,
by po chwili ją wypuścić. - Ale musimy iść, inaczej nas zjedzą. -
zaśmiałam się i ostatni raz musnęłam jego wargi, po czym wzięłam
torebkę, a Chazzy pomógł mi założyć moją skórzaną kurtkę i białą
torebkę, po czym wyszliśmy z mojego pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz do
tego przeznaczony i wrzuciłam go do specjalnej przegródki w mojej
torebce.
- Wyglądasz bardzo seksownie. - usłyszałam cichy szept przy
moim uchu, a po chwili poczułam lekkie muśnięcie za nim. Przeszedł mnie
dreszcz. Oj Bennington, lepiej bądź już cicho, bo mi gorąco, a nie mam
na sobie swetra i ocieplanych getrów..
- Chester, opanuj się. - spojrzałam na niego lekko zarumieniona.
- No co, chyba mogę mówić tak do swojej kobiety, co? - pocałował mnie w policzek.
- Możesz możesz. - zaśmiałam się. - Chodź już, bo na prawdę się wkurzą.
- uśmiechnęłam się. - Dawaj buziaka. - dałam mu soczystego całusa -
Kocham Cię, Bennington. - wyszeptałam mu do ucha. Chazz obdarzył mnie
delikatnym uśmiechem i pocałował mnie w czoło, co zapewne znaczyło. " Ja
Ciebie też." Poprawiłam mu okulary przeciwsłoneczne, które miał na
nosie. On zrobił to samo z moimi. Oparłam głowę na jego ramieniu, a mój
ukochany opiekuńczo mnie nim objął, jakby bał się, że zaraz mu mnie ktoś
zabierze.
- Nie bój się, jestem tylko Twoja. - uśmiechnęłam się do
niego czule. Nie odezwał się. Pogładził mnie delikatnie po plecach i
wciągnął wieczorne powietrze.
- Chodźcie już! - z daleka dał się
słyszeć krzyk Phoenix'a. Żadne z nas się nie odezwało. Cały czas
patrzyliśmy na siebie. Nawet kiedy szliśmy.
- Hallo, Amorku, ja też tu jestem. - Dave mnie przytulił.
- Wiem wiem. - zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek po czym
wsiadłam do tyłu, a zaraz za mną Chazz, który po chwili wziął mnie na
kolana. Siedzieliśmy obok Mike'a, który trzymał na kolanach Jo, a po
naszej lewej stronie siedział Brad z Nikki. Obok nich Hahn i April. Z
przodu siedziała Maryse, a więc Dave kierował.
- Gotowi na imprezkę? - Farrell spojrzał na nas.
- No baa! - krzyknęliśmy, na co nasz kierowca tylko się zaśmiał, zapiął pasy i ruszyliśmy.
Dotarliśmy do pełnej 10! Aż w to nie wierzę, wiecie? Nie myślałam, że
fanfiction o LP odniesie taki sukces. Dziękuję Wam, moim czytelnikom i
Angeli, która pomogła mi się odnaleźć na blogspot.com. Jestem jej na
prawdę wdzięczna. Dziękuję Słońce :*. Rozdział dedykuję jednej z Soldierek, która zapytała mnie, czy możecie liczyć na jeszcze jeden rozdział :* Proszę bardzo :*
Pierwszy komentarz, pozdrawiam Mamę i Tatę xD Suodko. Już wyobrażam sobie Mike'a z tą miną gdy zobaczył Chaz'a i Natty. Cały rozdział czytałam z bananem na ryjku. Super <3 Weny i czekam na następnego :*
OdpowiedzUsuńWiesz, że ja też sobie wyobraziłam tą minę ? x D Haha <3 Dziękuję bardzo :)
UsuńAha i WENY c:
UsuńAż się dziwię, że Wam się chce to czytać .
UsuńSweet. Czekam na następny kocham to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńDziękuję kochana! c:
OdpowiedzUsuńNie ma za co :*
Usuń"Mike wyszczerzył się jakby zobaczył nagą Jo-Jo, a nie nas". Rozwaliłaś mnie. xD
OdpowiedzUsuń