sobota, 14 czerwca 2014

3. Jesteś niemożliwa

Siedziałam w samolocie z słuchawkami w uszach. Jakie piosenki w nich leciały? Oczywiście, że Linkin Park. Głowę miałam na ramieniu Chestera. Nawet nie wiedziałam, kiedy zasnęłam.
Perspektywa Chestera.
Zasnęła z głową na moim ramieniu. Uśmiechnąłem się słysząc słowa " Roads Untraveled. "
" May your love never end,
And if you need a friend
There's a seat have along side me... " - wyśpiewałem cicho do jej ucha wyjmując z niego wcześniej jedną z słuchawek. Mruknęła cicho i uśmiechnęła się przez sen. Po chwili otworzyła oczy. Przywitałem ją szerokim uśmiechem.
-
Dzień dobry, Śpiąca Królewno. - powiedziałem odgarniając jej czerwone, gęste włosy za ucho.
- Cześć. - uśmiechnęła się do mnie delikatnie. - Co za miła pobudka. Rób to częściej. - puściła mi oczko i delikatnie się przeciągnęła. Wyglądała tak słodko.
- Masz moje słowo. - obiecałem przybierając poważny wyraz twarzy.
- Uważaj, bo jeszcze pomyślę, że nie żartujesz. - musnęła mój policzek chichocząc cicho.
- Bo nie żartuję. - spojrzałem w jej brązowe, śliczne tęczówki. Dostrzegłem w nich wesołe iskierki. Była szczęśliwa? Przy mnie? To złudzenie. A może nie? Ona nawet nie wiedziała, jaki ja byłem szczęśliwy przy niej.. Nattie była przy nas taka naturalna.. Była sobą. Zachowywała się tak, jakby nie interesowało ją to, że jesteśmy sławni i mamy kupę forsy. Jakby miała to zupełnie gdzieś. Co ja gadam. Ona ma to gdzieś. Kocha nas za to, kim jesteśmy, nie za to, ile zer mamy na kontach. Cenię w niej przede wszystkim to. Nienawidzi paparazzich. Jednemu nawet przywaliła w ryj, bo przez niego napisali w gazecie, że między mną a Mike'm coś jest. Zrobili z nas pedałów. Super, co? Nathalie tak to wkurwiło, że poszła do tej gazety zapytać się, kto robił zdjęcia do tego artykułu. Na początku nie chcieli jej powiedzieć, jak to pismaki, ale kiedy zagroziła sądem, od razu się przyznali. Wtedy poszła do jego domu i się chłopaczynie dostało . Do dziś pamiętam, jaka wściekła wróciła do domu !
" Nikt mi z brata geja robił nie będzie ! " - wykrzyczała, kiedy weszła za próg. Mike'y próbował jakoś ją uspokoić, ale na próżno. Była nieźle wkurwiona. Nie dziwię jej się, bo ja też. Nie miałem nawet zamiaru jej uspokajać. Popierałem ją w pełni.
Retrospekcja.
- Może Tobie to lata i powiewa, bo jesteś do tego przyzwyczajony, ale ja nie ! - krzyknęła siadając na kanapie.
- Natt, uspokój się. - Mike położył siostrze rękę na ramieniu.
- Zostaw mnie kurwa ! - spojrzała na niego. Jej brązowe oczy teraz były czarne jak noc, a twarz blada jak ściana. Wyglądała jak wampir.
- Złość Ci nic nie da. - szepnął jeszcze bardziej ją wkurzając.
- Tak?! To mam olać to, że od kilku dni piszą, że mój brat jest homo!? - jej wzburzenie sięgało już szczytu.
- Właśnie tak masz zrobić. - spojrzał jej w oczy. - To tylko marna sensacyjka. Za parę dni znajdą coś nowego i się odjebią. - powiedział.
- Chyba sam nie wierzysz w to, co mówisz. - odezwałem się.
- Chester, nie pomagasz. - jęknął.
- Bo wie, co będzie się teraz działo !! - dziewczyna wstała gwałtownie z kanapy. - Idę zapalić. Idzie ktoś ze mną? - spojrzała na wszystkich biorąc w rękę czarną bluzę z naszą białą nazwą na przodzie, którą po chwili założyła przez głowę.
- Ja idę. - powiedziałem i wstałem również zakładając czarną bluzę, tyle, że z naszym znakiem. Spojrzeliśmy na chłopaków i wyszliśmy na zewnątrz. Usiedliśmy na schodach.
- Serio masz zamiar palić? Tyle czasu tego nie robiłaś. - szepnąłem próbując jej jakoś wybić ten pomysł z głowy.
- Tak, Słoneczko. - uśmiechnęła się do mnie nieszczerze. - Mam zamiar. - powiedziała wyciągając z kieszeni paczkę L&M i zapalniczkę ze swoim imieniem. Wsunęła papierosa do ust i zapaliła. Wyciągnąłem z kieszeni jeansów swoje fajki i zrobiłem to samo.
- Ty też? - zapytała patrząc na mnie zdziwiona.
- Taa.. - zaciągnąłem się. - Mam dość, wiesz? - wyznałem. Spojrzała na mnie, jakby rozumiejąc . Wstała i wyciągnęła do mnie dłoń. - Co? - spojrzałem na nią ujmując ją. Podniosła mnie.
- Chodź. - powiedziała i zaczęliśmy biec. Zaśmiałem się i zacząłem śpiewać patrząc w jej oczy.
"Fly with me under the wings I gave you,
Try to be closer to me and I'll save you,
Fly with me under the wings I gave you,
Try to be closer to me and I'll save you. " - uśmiechnąłem się
- Carousel. - powiedziała bez chwili zawahania.
- Brawo. - biegliśmy dalej trzymając się za ręce. Wokół był las. Taka cisza... Znałem ten teren na pamięć. Nie było opcji o zgubieniu się. Po chwili usiedliśmy na kamieniu przed jakąś jaskinią.
- A jak nas zaraz jakiś Neandertalczyk napadnie? - spojrzała na mnie udając przerażoną. - Z taką wielką dzidą. - mówiła szeptem.
- Nie bój się, obronię Cię. - uśmiechnąłem się obejmując ją ramieniem i całując w czubek nosa.
- Taką mam nadzieję. - wtuliła się w moją bluzę. - Jaki tu spokój. - szepnęła.
- Czasami mam ochotę wyjechać na jakąś bezludną wyspę. - wyznałem patrząc na jej śliczną twarz. Wiedziałem, że ona zrozumie nawet najgłupsze marzenie.
- A co byś tam robił bez chłopaków? - zaśmiała się.
- Przeżyłbym. - stwierdziłem patrząc w dal. - Czasami mi się wydaje, że nic nie rozumieją. - westchnąłem.
- Rozumieją więcej, niż myślisz. - wyszeptała. - Oni też są tym wkurwieni, tyle, że tego nie okazują. - dodała ciut głośniej. - Tak czuję. - uniosła na moment kącik ust ku górze.
- Może masz rację. - wysiliłem się na uśmiech. - Chciałbym odpocząć czasem od sławy.. - oparłem się o konar drzewa.
- Od pismaków się nie da uciec. - westchnęła. - Do mnie do szkoły potrafili przyjść. - przewróciła oczami.
- Mike mi coś wspominał. - westchnąłem. - Pewnie chciałabyś mieć normalnego brata, co? - zapytałem.
- Chwilami tak, ale zawsze, kiedy mnie nachodzą takie myśli, przypominam sobie, co mi mówiła moja mama. - w jej oczach pojawiły się łzy.
- Co Ci mówiła? - zapytałem patrząc jej w oczy.
- Kochaj Mike'a niezależnie od tego, co wywinie. On Cię potrzebuje. - zacytowała słowa pani Shinody, a łzy spłynęły po jej policzkach rozmazując piękny make-up. Przytuliłem ją do siebie i sam pozwoliłem sobie na chwilę słabości.
- Była bardzo mądrą kobietą. - wyszeptałem pozwalając moim łzom spływać na jej bluzę.
- Wiem. - wychrypiała. - Tata był z niego dumny. Nawet czasami wydawało mi się, że bardziej, niż ze mnie. - zamknęła oczy pozwalając spłynąć kolejnym kroplom zmieszanym z tuszem i cieniami, które starałem się jak najszybciej wycierać kciukiem.
- Na pewno kochali Was po równo. - ująłem jej twarz w dłonie.
- Staram się tak myśleć, ale serce zawsze czuło, że jest inaczej. - wyznała.
- Nie mów tak. - pocałowałem ją w policzek próbując dodać jej otuchy. Spojrzałem na nią zaszklonymi oczami.
- Płaczący rockman. - zaśmiała się przez łzy. - Co by powiedzieli chłopacy? - uniosła brew.
- Nic. - wzruszyłem ramionami. - Wbrew pozorom chłopaki też płaczą. - zaśmiałem się gorzko. - Nieraz widzieli mnie w takim stanie. - uśmiechnąłem się słabo.
- I nic Ci nie mówili? - zapytała.
- Często płakali ze mną. - odgarnąłem jej kosmyk włosa za ucho. - To zajebiści przyjaciele. Gdyby nie oni, nie wiem, co by się ze mną stało. - westchnąłem. - Są dla mnie jak bracia.
- A Ty dla nich. - uśmiechnęła się delikatnie. - Jestem tego pewna. Jak na Was patrzę to widzę między nami więź. - powiedziała. - Nie taką, jak te pojebane pismaki. - warknęła kopiąc kamień, który uderzył o drzewo.
- Trzeba to sprostować. - powiedziałem.
- Ciekawe jak. - prychnęła. - To dla nich gratka.
- Coś wymyślimy. Komunikat na oficjalnej stronie, czy coś. - spojrzałem na nią. - Trzeba coś zrobić, zanim zrujnują nasz zespół. Nie możemy stracić fanów. - zacisnąłem zęby.
- Puknij się. - palnęła się kilkakrotnie otwartą dłonią w czoło. - Soldiersi nigdy w to nie uwierzą ! - spojrzała na mnie jak na kretyna. - A prawdziwi, nawet jeśli uwierzą, to nie zostawią, rozumiesz!? - krzyknęła. - Nie myśl tak, bo dostaniesz ! - zacisnęła wargi i założyła na siebie ręce.
- Kocham Cię. - powiedziałem.
- Co?! - spojrzała na mnie. - Ćpałeś coś? - zapytała podchodząc do mnie i uważnie patrząc mi w oczy.
- Tylko malutką dawkę nadziei na lepsze jutro. - wyszeptałem przytulając ją do siebie.
- Aha. - odetchnęła z ulgą. - Ja Ciebie też. - pocałowała mnie w policzek. - Wracajmy, bo Linkinki się martwią. A JoJo już pewnie lata po domu w tą i z powrotem przeklinając mnie za to, że nie wzięłam telefonu. - zaśmiała się.
- Masz rację. Wracajmy. - zawtórowałem jej i ruszyliśmy w drogę powrotną.
KONIEC RETROSPEKCJI.
- Chester, żyjesz? - usłyszałem jej głos, który wybudził mnie z transu. Byłem z nią tylko ciałem. Znaczy duchem też, ale w innym miejscu.
- Co? - spojrzałem na nią z uśmiechem na ustach.
- Próbuję Ci przekazać, że właśnie wylądowaliśmy. - każde słowo powiedziała oddzielnie, jak do przedszkolaka.
- Serio? - spojrzałem na nią.
- W poniedziałek zapiszę Cię do psychiatry, przysięgam. - przewróciła oczami.- A teraz chodź, bus czeka. - powiedziała ciągnąc mnie za dłoń.
- A walizki? - zapytałem.
- W busie. - warknęła cicho. - Chodź bo mnie zaraz szlak trafi! - krzyknęła.
- Kwiatuszku, bez nerwów. - zaśmiałem się.
- Zamknij się i chodź wreszcie. Jestem padnięta, marzę o łóżku. - westchnęła.
- No już już Pyszczusiu - pocałowałem ją w policzek. - Zamyśliłem się. - wyjaśniłem.
- Ciekawe o kim tak zawzięcie myślałeś. - spojrzała na mnie.
- A jak powiem, że o Tobie, to uwierzysz? - zapytałem.
- Nie . - powiedziała.
- To nic nie mówię. - zaśmiałem się.
- I dobrze. - uśmiechnęła się sztucznie. Spojrzałem ukradkiem na jej twarz, kiedy opuszczaliśmy samolot. Była wkurwiona.
- Co jest? - zapytałem szeptem. Skinieniem głowy wskazała na stojących parę metrów od nas popierdoleńców z aparatami. Zrozumiałem. Robili nam zdjęcia. Objąłem ją ramieniem, a ona wplotła dłoń w moją. Spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem. Oboje przyśpieszyliśmy kroku, by jak najszybciej znaleźć się daleko stąd. Niestety jeden z nich stanął nam na drodze.
- Witaj Chester ! - krzyknął. Spojrzałem na Natt, a ona na mnie. Nie odezwaliśmy się. Wyminęliśmy natrętnego paparazziego . Gdy zorientowaliśmy się, że za nami biegnie, nie odwracając się pokazaliśmy środkowe palce do tyłu i wsiedliśmy do busa, którym kierował Spike.
- Jedź stąd. Natychmiast. - powiedziałem i zajęliśmy z Nathalie miejsca na samym końcu. Dziewczyna oparła głowę na ramieniu i tępo patrzyła w okno. W słuchawkach brzmiało zapewne na fulla " One Step Closer ". Pukała opuszkami palców w szybę w rytm piosenki. Miałem ochotę wrzeszczeć, już nie mogłem doczekać się koncertu. Pogłaskałem ją po ramieniu. Odwróciła głowę w moją stronę i spojrzała na mnie smutno. Wyjęła słuchawki z uszu i wrzuciła odtwarzacz do torebki.
- Przepraszam. - wyszeptałem i zacząłem ją głaskać po ramieniu.
- Za co? - zapytała.
- Za to wszystko. - westchnął.
- To nie Twoja wina. - powiedziała. - Zdążyłam przywyknąć. - uśmiechnęła się lekko. Cechy różniące Talindę i Nathalie? Ta pierwsza uwielbiała być w centrum uwagi. Kochała flesze, pismaków i te inne pierdoły. Z radością odpowiadała na pytania dziennikarzy stojąc u mojego boku. Z jeszcze większym entuzjazmem brała do rąk moje karty kredytowe. A Nattie? Udziela wywiadów, pozwala się czasem sfotografować z nami lub sama. Drogie prezenty przyjmuje z wielkim oporem, choć jej się podobają. Z okazji zdania matury kupiłem jej komplet biżuterii za 3.000 z wygrawerowanym jej imieniem z brylantów. Zakłada to na wyjątkowe okazje. Nie nosi drogich rzeczy na co dzień, jak Talinda. Ona woli szerokie, szare dresy, koszulki i bluzki odsłaniające jej brzuch i trampki. Codzienną fryzurą nie jest starannie wykonany kok upięty z tyłu różnymi wsuwkami, lecz zwyczajny koczek, kucyk lub rozpuszczone, krwistoczerwone kudełki opadające jej na plecy. Czy siostra Shinody zawsze jest dresiarą? Nie. Czasami nosi coś kobiecego typu sukienka, spódniczka, bluzka z dekoltem czy wysokie szpilki. Make-up jest u niej niemalże codziennością, tyle, że ona zna umiar, w przeciwieństwie do mojej byłej. Wie, co to mocny makijaż, ale nie przesadza. Uwielbiam każdy jej ubiór. Często ubiera się na rockowo. Skóra, czerń, glany, ćwieki i te sprawy.
- Mimo wszystko pewnie Ci trudno. - westchnąłem.
- Chwilami tak. Ale jakoś żyję. - przytuliła się do mnie. - Nie mogę się doczekać, aż będziemy na miejscu.
- Szczerze? - spojrzałem na nią . - Ja też. - powiedziałem. - Mam ochotę się najebać. - wyznałem.
- Pić będziesz po pierwszym koncercie Mój Drogi. - powiedziała patrząc na mnie . - Dzisiaj wypoczynek i chwila abstynenckiego relaksu. - uśmiechnęła się słodko.
- Kobieto, oszalałaś? - spojrzałem na nią jak na wariatkę. - Relaks bez procentów?! - wykrzyknąłem.
- Cicho, Loczek zasnął. - powiedziała szeptem. - Bez alko też można wypocząć. - szeroki uśmiech oświetlił jej twarz.
- Jesteś niemożliwa. - pokręciłem głową.
- Też Cię Kocham, Bennington. - szturchnęła mnie łokciem. Zaśmialiśmy się oboje. Coś czuję, że to będą najlepsze trzy miesiące... 

Dziękujcie Angeli Rak dzięki jej prośbom wstawiłam dziś kolejny rozdział. :)

8 komentarzy:

  1. zajebisty przez wielkie Z. czekam na następny. Myślę, że bez mojej prośby też byś wstawiła znam cię doskonale :):):):):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :P
      Bez Twojej prośby pewnie wstawiłabym go jutro, ale powiedziałaś, żebym wstawiła więc proszę :*

      Usuń
  2. Dopiero dzisiaj znalazłam twój blog i jest Zaje**sty!! Czekam na następny rozdział!!!
    \.Solider

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oo! Dziękuję :* ! Miło mi . :* Postaram się wstawić jutro, obiecuję :*

      Usuń
  3. Fajny rozdział. WENY. Czekam na kolejne :* :3 Czekam na akcję z Natty i Chaz'em <3

    OdpowiedzUsuń
  4. boski!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! nie mogę się doczekać następnego!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    :):)/ Karolina R

    OdpowiedzUsuń
  5. Słodkie.
    Pali L&M, a nie CHESTERfield?

    OdpowiedzUsuń