Po chwili zaparkowaliśmy przed wielkim klubem. Neonowy napis CABLE rzucił mi się w oczy. Wszyscy opuściliśmy auto.
- Jak nas nikt nie rozpozna, będzie świetnie. - wyszeptał cicho Phoenix opierając się o maskę.
- Błagam Cię, nie psuj mi nastroju. - spojrzałam na niego.
- Po prostu wolę ostrzec. - zaśmiał się. - Chodźcie już. - powiedział obejmując Maryse ramieniem.
- Wielkie dzięki. - przewróciłam oczami. - Chessie. - spojrzałam w oczy
ukochanemu. Poczułam jak łapie moją dłoń i wplata swoje palce między
moje. Ścisnęłam ją. Zerknęłam na Mike'a i Jo-Jo. Szli za nami. Spokojnie
weszliśmy do klubu. Był mega tłok. Odetchnęłam z ulgą. Kto w tym tłumie
będzie chciał szukać Linkin Park?
- Młoda, zamówić Ci drinka? - Mike przytulił się do moich pleców.
- No możesz. - dałam mu buziaka w policzek.
- Chodź do nas, co tu tak będziesz siedziała przy tym barze jak borsuk?
Przyszliśmy się chyba bawić, co? - zaśmiał się i pociągnął mnie za dłoń
w stronę kanap, na której siedziała reszta moich przyjaciół. Chazz od
razu pociągnął mnie na swoje kolana zsuwając mi kurtkę i kładąc ją obok
swojej. Oparłam się o niego plecami. Od razu to wykorzystał, bo zaczął
mnie cmokać po szyi. Zamknęłam powieki i uśmiechnęłam się do siebie.
- Rozluźnij się. - wyszeptał.
- Jak mam się rozluźnić, jak się boję, że zaraz wpadnie tu tabun skurwieli z aparatami? - spojrzałam na niego.
- Jestem przy Tobie, tak? - wgryzł się delikatnie w moją skórę robiąc mi malinkę. - Zaznaczona. - powiedział dumny.
- Ty, uważaj, żebym ja Ciebie nie zaznaczyła zaraz. - dałam mu buziaka. - Kocham Cię. - spojrzałam mu w oczy.
- Wiem, ja Ciebie też, Piękna. - Chazzy zostawił pocałunek na czubku
mojego nosa. Po chwili mój braciszek wszystkim przyniósł Devil'a.
- Mój ulubiony. - dałam Spike'owi całusa w usta.
- Ej, jestem zazdrosny! - Chazzy udał złego. Pocałowałam go czule.
- A teraz? - zapytałam.
- Teraz nie. - uśmiechnął się oblizując wargi i biorąc szklankę z drinkiem od przyjaciela. Wszyscy uczyniliśmy to samo.
- To za co toast? - zapytał Bradzio.
- Za prawdziwą przyjaźń i.. miłość? - zaproponował Chazz. Ostatnie słowo wymówił patrząc na mnie.
- Ej, chłopaki, on na prawdę się bujnął. - powiedział Dave.
- I żeby mu to lepiej nie przeszło, bo jak Nattie będzie płakała, to mu
wybiję zęby. Gorzej. Wyląduje na OIOM-ie. - powiedział Mike patrząc na
nas.
- Jak mnie zrani, to sama go zabiję. - zaśmiałam się i pocałowałam bruneta w głowę.
- Ja to zrobię wcześniej, Perełko. - Shi uśmiechnął się do mnie.
- Wow, jakie groźby, Chazzy, ja już bym na Twoim miejscu miał mokro. - zażartował Joe.
- Ja nie mam się czego bać, bo Kocham Nathalie. - odpowiedział z powagą w głosie.
- I ona Ciebie też. - powiedziała Jo, a ja się do niej uśmiechnęłam.
- No to co? Zdrówko? - Maryse się wyszczerzyła.
- Zdrówko. - powiedzieliśmy wszyscy stukając się szklankami i upiliśmy łyk alkoholu.
- Kto kieruje? - zapytałam przytulając się do Chestera.
- Spokojnie, ja już załatwiłam kierowcę, dzwonił do mnie Martin. - uśmiechnęła się do mnie.
- Jaki Martin?! - Spike zmarszczył brwi. Oho.. Zazdrosny. Zaśmiałam się. - Nie śmiej się. - powiedział do mnie.
- Mój dawny kolega z ławki. - uśmiechnęła się do mojego brata. - Znasz go przecież. - powiedziała całując go w policzek.
- No co Ty, Gloom?! - wykrzyknęłam. - Co on robi w Anglii? - zapytałam z uśmiechem.
- No Gloom, Gloom. - zaśmiała się moja przyjaciółka. - Pracuje jako
menadżer tej restauracji obok hotelu. - powiedziała upijając łyk trunku
ze szklanki.
- Uu, no to nieźle się dorobił. - zaśmiałam się również
upijając spory łyk drinka. - Muszę do niego zajrzeć, zapytać co tam. -
uśmiechnęłam się.
- Stary, Ty lepiej uważaj. - Mike poklepał
Chestera po ramieniu. - Za tym całym Gloomem wzdychała cała damska część
liceum Natt... - powiedział.
- Ty już lepiej cicho siedź, bo jak Ci trzepnę w ten czerep... - uśmiechnęłam się do niego z przesadzoną słodyczą.
- No co?! Wolę kumplowi prawdę powiedzieć. - bronił się. - Żeby wiedział, że ma być czujny. - spojrzał na mnie.
- Na pewno wezmę to sobie do serca. - Bennington przycisnął mnie delikatnie do siebie.
- Żebyś tylko nie przesadził. - dopiłam drinka do końca i wstałam. -
Nie wiem, jak Wy laski, ja idę się bawić. - uśmiechnęłam się. Jo
zmroziła Mike'a wzrokiem także dopijając swojego drinka i złapała mnie
za rękę.
- To my też idziemy. - Paige z dziewczynami również
podopijały drinki i wstały. Wszystkie złapałyśmy się za ręce i weszłyśmy
w bawiący się na parkiecie tłum. Nagle rozległo się " From The Inside
".
- I don't know who to trust, no suprise.. - zaśpiewałam robiąc
miśka z z dziewczynami. Zaczęłyśmy cicho śpiewać. W połowie piosenki się
od siebie oderwałyśmy. - Kto idzie zamówić czystą? - zapytałam.
-
Take everything from the inside and throw it all away! - zaśpiewała Jo. -
No my, a jak! - krzyknęła i wszystkie usiadłyśmy przy barze,
zamówiłyśmy całą butelkę wódki z colą i lodem. Co chwila bez słowa
stukałyśmy się szklankami opróżniając je powoli.
- Mike przegiął. - zaczęła Jo.
- Mam wrażenie, jakby chciał zasiać w Chazie ziarno zwątpienia. Jakby
chciał mu kurwa powiedzieć, że nie może mi do końca ufać. - wyznałam
znów robiąc sobie drinka.
- Przecież powinien wiedzieć, co mówić.
Zna Chestera, wie ile przeszedł z kobietami i jaki jest wobec nich. -
prychnęła Jo pijąc.
- Co teraz będzie? - zapytała April.
- Jak to, co, dziewczyno? Najebiemy się i chuj. - warknęła dziewczyna mojego brata.
- A na koniec się potnę w pizdu. - dopiłam drinka i znów zrobiłam sobie kolejnego. - Albo pójdę mu zajebać. - napiłam się.
- Komu? - Mary na mnie spojrzała.
- Mojemu pojebanemu kurwa braciszkowi! - krzyknęłam znów zatapiając
wargi w trunku. - Pierdoli smuty na mój temat, robi ze mnie normalną,
legalną szmatę, która każdemu facetowi do łóżka wskakuję, ja pierdolę. -
opróżniłam szklankę. - Troskliwy zastępca tatusia się znalazł? -
zaczęłam się śmiać. - Patrzcie ludzie, jak dba o moją cnotę. Tylko
zapomniał, że ja sama potrafię o nią zadbać, po drugie już nie musi się
trudzić. - zaśmiałam się. - Dobra pierdolę to, wracam do hotelu w pizdu,
póki jeszcze myślę. Najwyżej tam zaliczę zgona. Kto idzie ze mną? -
zapytałam.
- No jak Ty się zmywasz, to ja też. - powiedziała Jo wstając. Jeszcze się trzymałyśmy na nogach, w końcu to tylko parę drinków.
- My mieszkamy w tym samym hotelu co Wy, także też możemy z Wami jechać jak chcecie. - Paige się do nas uśmiechnęła.
- Serio? Mieszkacie tam gdzie my? Ja mieszkam w 123 na II piętrze, Jo
mieszka w 124, obok niej Mike, potem Chazz, Dave, Rob, Brad i Joe. -
uśmiechnęłam się.
- Kurwa, ja mieszkam koło TEGO Hahn'a i nawet o tym nie wiedziałam. - April puknęła się w głowę.
- Spoko, nadrobisz to. - Maryse się zaśmiała. - To jak? Lecimy? - spojrzała na Jo.
- No lecimy, idę tylko ich powiadomić. I sami sobie dojadą do hotelu,
gówno mnie to obchodzi, ja już pisałam do Martina, zaraz po nas będzie, a
oni niech sobie kurwa sami radzą. Jak Michael'ek taki mądry, to niech
im pojazd skombinuje. - prychnęła i poszła do chłopaków im powiedzieć,
że jedziemy. Spojrzałam ostatni raz na Chazza. Miałam ochotę wyć. A kto
zniszczył nasze szczęście? Mój cudowny braciszek! Dzięki, Mike.
Czekam na następny. Po tym co Mike powiedział Chezz'owi należy mu się wpierdol. On przez to co powiedział zwątpił w związek swojej siostry.
OdpowiedzUsuńSorry, że tak późno, ale weekendzik. Wyjazd do rodzinki itp. Co do rozdziału fajnie. Weny :*
OdpowiedzUsuńRozumiem :** Każdy ma swoje sprawy <3
UsuńOj no nie hejtuj tak tego Majkela, nic poważnego nie zrobił...
OdpowiedzUsuń