Obudziły mnie pierwsze promienie słońca padające na moją twarz.
Otworzyłam oczy i spojrzałam na śpiącego obok Chestera. Miał taki
spokojny wyraz twarzy. Wzięłam z szafki telefon i zrobiłam mu zdjęcie.
Mruknął coś pod nosem. Nie obudziło go to. Musnęłam delikatnie jeden z
tatuaży widniejący na jego ramieniu i delikatnie wyswobodziłam się z
obejmujących mnie silnych ramion. Założyłam jego koszulę i wyszłam na
balkon. Wciąż nie mogłam uwierzyć w to, że wczoraj kochałam się z
Chesterem. Z TYM Chesterem. Ciągle nie dociera do mnie to, że z nim
jestem. Że jest mój. Że dzisiaj idę z nim na mecz charytatywny nie tylko
jako siostra jego przyjaciela, ale również, jako jego dziewczyna. Udało
mi się.
- O czym myślisz? - usłyszałam cichy szept przy uchu. Po
chwili poczułam ciepłą dłoń pod koszulką, która bezkarnie błądziła sobie
po moim ciele. Dostałam gęsiej skórki przypominając sobie, jak te
dłonie dotykały mnie wczoraj.
- O Tobie. - powiedziałam uśmiechając
się, gdy stanął przede mną bez koszulki w samych bokserkach i usiadł
sobie na parapecie okna.
- Taak? - przyciągnął mnie do siebie tak,
że wylądowałam na jego kolanach stopy sadowiąc na parapecie. - I co
wymyśliłaś? - zapytał dając mi soczystego całusa na dzień dobry.
-
Dopiero teraz sobie uświadomiłam, że Chester Bennington z plakatów w
moim pokoju spędził ze mną noc i jest moim chłopakiem. - wyznałam
patrząc mu w oczy.
- Oj Nattie Nattie. - rozbawiłam go tym wyznaniem.
- Co Cię tak bawi? - założyłam ręce na biuście.
- To nie sen. Ja, Chester Bennington, wokalista zespołu Linkin Park,
który ubóstwiasz już od kilku ładnych lat i którego jednym z członków
jest Twój rodzony brat Michael Kenji Shinoda, Kocham Cię do szaleństwa. -
śmiał się.
- Bardzo zabawne. - przewróciłam oczami i rzuciłam się
na łóżko włączając radio. Akurat leciało " Faint. " . Wsunęłam dłonie
pod głowę. - Teraz możesz się śmiać. - zamknęłam oczy ruszając lekko
głową w rytm muzyki.
- Don't turning back on me. I won't be ignored. - wykrzyczał Bennington patrząc na mnie.
- Co Ty tam bełkoczesz? - zapytałam marszcząc brwi i patrząc na niego. Ledwo powstrzymałam śmiech.
- Ja bełkoczę? O Ty... Pożałujesz. - wyłączył radio i zmierzał do mnie z groźnym wyrazem twarzy.
- Czego, Skarbie? - uśmiechnęłam się do niego uwodzicielsko.
- Tego, że powiedziałaś, że bełkoczę. - udał urażonego.
- Jak dziecko. - pociągnęłam go na siebie. - Duże dziecko o boskim głosie. - wymruczałam.
- Tylko głosie? - zapytał robiąc mi malinkę na szyi.
- A czy ja powiedziałam, że tylko? - uniosłam do góry brew patrząc
uważnie w brązowe tęczówki ukochanego. - Dawaj tą szyję. - zaśmiałam się
i zrobiłam mu dwie.
- Ej, co ja teraz powiem fankom, jak zechcą się
do mnie przytulić? - zapytał. Pacnęłam go poduszką. - Ała! - jęknął. -
Za co? - zrobił maślane oczka.
- Ty już dobrze wiesz, za co, Bennington. - przewróciłam oczami.
- Zazdrosna Kocica? - zamruczał mi do ucha i zaczął mnie cmokać w usta. Zaczęłam odwzajemniać jego pocałunki.
- Nie jestem zazdrosna. - uśmiechnęłam się do niego.
- No, ale co ja im powiem? - droczył się ze mną.
- Powiesz, że masz dziewczynę, która trenuje Kung- fu, Judo i Karate .
I chodzi na boks, i strzelnice. Możesz jeszcze nadmienić, że bardzo nie
lubi, jak się liże do jej chłopaka. - powiedziałam. - Aha i że w razie
ewentualnej niewierności jej brat powybija Ci Twoje cudowne ząbki, w
których są tak zakochane. - dodałam unosząc jeden kącik ust ku górze.
- Jesteś zazdrosna. - stwierdził.
- Nie jestem. - zaprzeczyłam.
- Jesteś. - trwał przy swoim.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
- Nie. - nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ zadzwonił mój telefon.
Wzięłam go z szafki i spojrzałam na wyświetlacz. Mike. Nie byłam już
dawno na niego zła. Miałam zamiar się z nim pogodzić. Tęskniłam za jego
uściskami i całusami. Za jego " Kocham Cię Siostra ", za zajebistymi
tekstami.. W końcu to mój brat. Kocham go i to nie ulegnie nigdy
zmianie. Odebrałam.
- Mike'uś? - zaśmiałam się. - Cześć Braciszku. - zawołałam wesoło. - Coś się stało?
- Nattiś! Robaczku, myślałem, że nie odbierzesz. - usłyszałam wesoły głos.
- Dlaczego bym miała nie odebrać? - zapytałam. - Nie jestem już zła. - dodałam. - No to o co chodzi? - ponowiłam pytanie.
- Słuchaj, co byś powiedziała na trening przed meczem? - zapytał wesoło Shi.
- No ja jestem za, porozmawiam z Chesterkiem, ale myślę, że się zgodzi. - uśmiechnęłam się.
- Jak Ty z nim pogadasz to na stówę będzie za. - wybuchł śmiechem.
- Dziękuję, że we mnie wierzysz. - uśmiechnęłam się.
- Widzimy się zaraz na śniadaniu, prawda? - zapytał.
- Jasne. - odpowiedziałam.
- Lovki. - usłyszałam cmokanie.
- Me too. - odwzajemniałam śmiejąc się.
- My też możemy liczyć na cmoka od Soldierki? - usłyszałam głosy chłopaków.
- Jasne. Daj im telefon. - zaśmiałam się. - MUA MUA MUA MUA. - cztery cmoksy. - Kocham Was. - zaśmiałam się.
- Którego z naszej szóstki najbardziej? - pytanie od Hahn'a.
- Nawet nie pytaj, wiadomo, że Benningtona. - usłyszałam odpowiedź
Rob'a. Zaczęłam się śmiać patrząc na mojego ukochanego, który już zdążył
się ubrać.
- Masz odpowiedź. - zwróciłam się do Joe'go rozbawiona.
- Osz Ty, a ja dla Ciebie miałem Haribo! Świnia. - burknął Hahn jeszcze bardziej mnie rozbawiając.
- Ej, Panda, wiesz, że Cię Kocham, co nie? - zwróciłam się do niego. - Są z Wami laski? - zapytałam.
- No są. Wpierdalają musli z jogurtem. To wygląda jak sperma! Jak one
mogą! Chodź do mnie, podzielę się z Tobą moimi naleśnikami z
truskawkami! - oblizał się.
Wybuchłam śmiechem.
- Mr. Hahn, jesteś mistrz. - śmiałam się.
- Wiem. - zawtórował. - Chester jest tam gdzieś obok? - zapytał.
- No siedzi. - położyłam się wygodnie na nogach Chazza.
- Powiedz tej gliździe, że dzwonił nasz manager i za tydzień mamy znowu koncert. - uśmiechnął się.
- Gdzie? - zapytałam podekscytowana.
- W hali O2. - powiedział . - Tam gdzie w 2010.
- Daj mi Kicia fona. - usłyszałam prośbę Chazza i podałam mu telefon. -
Za tą glizdę masz w łeb, złamasie, a a propo tego koncertu, to spoko. -
uśmiechnął się lekko.
- A wpadniecie na trening? - głos Phoenix'a.
- No jasne, a jak mielibyśmy wygrać bez treningu? - prychnął filozoficznie Benny.
- Nie mądrz się artysto za dychę tylko wpadaj. - Rob zawsze musiał dowalić swoje.
- Znalazł się nie artysta. - burknął brunet znajdujący się ze mną w pokoju. - Kiedy będą One'iaki? - zapytał.
- Oni już od wczoraj są w Anglii. - usłyszałam odpowiedź Mike'a. I że
Caroline do mnie nie zadzwoniła? Obiecała mi przecież, że jak tylko z
Sylwią będą na miejscu, dadzą mi znać. Z siostrami Bery znam się już
parę ładnych lat. Wpadłam kiedyś na Caro, kiedy szła na stołówkę w
szkole. Ma dopiero osiemnaście lat. Jej siostra ma szesnastkę na karku.
Kiedy je poznałam, byłam tydzień przed maturą. Po zdanym egzaminie
dojrzałości, kiedy zabierałam swoje ostatnie rzeczy z szafek Caroline
rzuciła mi się na szyję krzycząc, że dostała stypendium dla wzorowych
uczniów w Londynie. Śmiejąc się razem z nią składałam jej gratulacje. Na
jej imprezie pożegnalnej widziałyśmy się po raz ostatni. Może była
zmęczona, nie miała zasięgu, albo zwiedzała miasto? Na pewno o mnie nie
zapomniała. Ma zbyt dobrą pamięć.
- Aha, no to spoko. - głos mojego ukochanego wyrwał mnie z rozmyślań. - To może z nimi zrobimy ten trening? - zaproponował.
- Ty, to nie jest wcale taki zły pomysł. - wykrzyknął Phoenix. - Zadzwonię do Louisa. - powiedział.
- No dzwoń dzwoń. - Chazzy go poparł. Szturchnęłam lekko swojego
chłopaka i pokazałam wzrokiem na łazienkę, dając mu do zrozumienia, że
idę się przygotować. Kiwnął głową i rozmawiał dalej z chłopakami, a ja
wzięłam z łóżka jedną z toreb z moimi wczorajszymi zakupami i ruszyłam
do łazienki. Wyjęłam z trzymanej w ręku torby swój nowy żel pod prysznic
i szampon do włosów. Rozebrałam się i spokojnie weszłam pod prysznic.
Zapachy truskawkowego szamponu i karmelowo-miodowego żelu do ciała
rozeszły się po łazience. W piętnaście minut uwinęłam się z kąpielą.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
- Tak? - uśmiechnęłam się wiedząc, kto to.
- Misiaku przyniosłem Ci z Twojego pokoju ręczniki i kosmetyczkę. -
usłyszałam ciepły głos Chestera. Przez zaparowaną kabinę dało się ujrzeć
zarys jego sylwetki.
- Dziękuję, Kochanie. - odpowiedziałam. - Zaraz Ci zwolnię łazienkę. - obiecałam. - Poczekaj jeszcze parę minutek.
- Jasne. Nie śpiesz się. Dodam zdjęcia na facebook'a. - coś mi mówiło, że w tym momencie się uśmiechnął.
- Dobrze. - wyjrzałam z kabiny owijając ciało i włosy moimi ręcznikami.
Dałam całusa ukochanemu i wyszedł, a ja spokojnie mogłam założyć na
siebie swoją nową bieliznę, którą kupiłam, kiedy Chester katował się w
przebieralni. Szybko wysuszyłam włosy i schowałam suszarkę, a następnie
wyjęłam z torby nowe dresy, adidasy i bluzkę, a z kosmetyczki srebrny
wisiorek.
http://img.stylistki.pl/sets/po-domu--1374955769-s334224.jpg?v=0
Założyłam wszystko na siebie, a swoje czerwone, długie włosy związałam w
koński ogon. Zrobiłam sobie lekki makijaż. Postanowiłam nie przesadzać,
bo jak się zmęczę, to cały mój trud diabli wezmą. Kiedy wyszłam z
łazienki, poczułam, jak ktoś przytula się do mnie od tyłu i całuje mnie w
szyję. Ten Ktoś był wiadomego nazwiska, którego wymieniać chyba nie
muszę. Uśmiechnęłam się do niego, a po chwili jego wytatuowana,
muskularna sylwetka zniknęła za drzwiami łazienki. Kiedy brał prysznic,
postanowiłam szybko pójść do siebie po moją torbę z Linkin Park, do
której wpakowałam czarny stanik do biegania z białą nazwą zespołu na
przodzie, dwie butelki wody mineralnej, MP4, ręcznik, ciuchy na zmianę,
kosmetyczkę, klucze i telefon, który wychodząc zgarnęłam z łóżka Chazza.
Wychodząc zamknęłam swój pokój i wróciłam do ukochanego. Czekając, aż
wyjdzie z łazienki wsunęłam na uszy słuchawki i stanęłam przy oknie
nucąc " Final Masquerade. "
- Moja Kochana Soldierka. - co za spryciarz, nawet nie poczułam, jak wyjął mi słuchawkę z ucha!
- Gotowy? - uśmiechnęłam się do niego mierząc go wzrokiem. Miał na
sobie czarną koszulkę z nadrukami na ramiączkach, szerokie dresy i
adidasy pod kolor. Założył mi na nos moje okulary przeciwsłoneczne.
Zaśmiałam się i założyłam mu jego przeciwsłoneczne brylki i podałam mu
jego torbę, którą spakowałam osobiście.
- Oj, co ja bym bez Ciebie zrobił. - jego śmiech był niczym najpiękniejsza melodia dla moich uszu.
- Wcześniej jakoś sobie radziłeś. - musnęłam go w kącik ust.
- Teraz chyba bym spadł na dno. - objął mnie. - Idziemy na to śniadanie? - spojrzał na mnie zza szkiełek.
- Jasne. Czekają na nas. Moja definicjo szczęścia. - zaśmiałam się wpijając się delikatnie w jego wargi.
Witam Was z kolejnym rozdziałem. Przepraszam, że tak późno, ale miałam
problemy osobiste. I tak uważam, że to nie jest szczyt moich możliwości
-,-. Mimo wszystko zachęcam do komentowania :*** Kocham Was <3. Małe info : Już niedługo będzie się działo. Czekajcie cierpliwie! <3
Fajnie, coś czuję, że ten rozdział to taka przejściówka :) WENY i TRZYMAJ SIĘ <3
OdpowiedzUsuńTrzymam, bo muszę . <3
UsuńOsz kurde xd Jak ty szybko dodajesz rozdziały O.o Nie mogę się wyrobić... Dopiero było 9 a już jest 15. O.o Zabieram się do czytania...
OdpowiedzUsuńSuper, czekam na następny, życzę dużo weny. Mam nadzieję, że zobaczymy się na rozdaniu świadectw.
OdpowiedzUsuńZobaczymy zobaczymy :)
UsuńNie uważasz, że trochę przesładzasz? Nie chcę się czepiać, ale mam takie wrażenie.
OdpowiedzUsuń