wtorek, 1 lipca 2014

19. Co z nim?!

Kiedy wróciliśmy do domu, Mike dał znać Phoenix'owi, że już mogą przyjeżdżać. W tym czasie ja zrobiłam kolację. Podobno dziewczyny jadą z nimi. Fajnie. Nie będę sama. Chociaż jedynym moim marzeniem teraz jest usłyszenie od Chestera " Kocham Cię". Mija kolejny wieczór bez niego. Mam już dość. Usycham. Niech on się wreszcie obudzi! Dlaczego teraz? Dlaczego, jak już byłam szczęśliwa, wszystko musiało pęknąć jak bańka mydlana? Ech to moje " szczęście "... Kiedy już rozkładałam sztućce, usłyszałam dzwonek do drzwi. Pognałam otworzyć, bo Mike'owi jak zwykle nie chciało się ruszyć dupy sprzed telewizora! Jakby był Chaz, już by siedział nad nowym tekstem, albo mieliby próbę.
- Mike! Rusz ten tyłek! Ktoś dzwoni do drzwi! - krzyknęłam najgłośniej, jak umiałam.
- Nie drzyj się tak, Pani Bennington! Zajebiste momenty są! - odkrzyknął.
- Jak Ci zaraz kurwa pokażę Panią Bennington to zatęsknisz za Chazzem! - rzuciłam w niego poduszką ruszając do drzwi. - Ja jestem gorsza, nie zapominaj o tym, Szczurze. - rzuciłam w jego stronę.
- Down. - mruknął.
- Udam, że tego nie słyszałam, Kotku. - uśmiechnęłam się słodko i otworzyłam drzwi.
- Co to za krzyki? - zapytał Phoenix śmiejąc się i przytulając mnie. - Cześć, Kochanie. - pocałował mnie w czoło. - Jak się trzymasz? - zapytał.
- Jak słyszałeś, znakomicie zastępuje Chestera. Aż mnie uszy bolą. - Spike odpowiedział za mnie witając się z kumplem.
- To dobrze. Jak wróci Benny to nie będziesz miał problemów. - Rob się zaśmiał po czym wylądowałam w jego ramionach.
- Lizus. - burknął Shi.
- Udam, że tego nie słyszałem. - Bourdon zwężył swoje tęczówki i zaśmiał się do mnie.
- I prawidłowo. - poklepałam go po ramieniu i skinęłam głową zapraszając ich do salonu, gdzie czekał poczęstunek. Donośny śmiech małej upewnił mnie, że ta kolacja będzie udana.
- Przyniosłem żelki i popcorn! - wykrzyknął Joe i przytulił mnie do siebie.
- Moja Pandzia. - pocałowałam go w policzek. - Refleks Owieczka! - rzuciłam się Bradowi na ręce. - Hej. - pocałowałam go w policzek i zeskoczyłam na podłogę.
- Cześć, Pani Bennington. - Delson wesoło się zaśmiał. - Mam fajny horror, obejrzymy sobie jak mała padnie. - poruszył brwiami.
- Jasne. - zaśmiałam się i zaprosiłam go ruchem dłoni do salonu, po czym rzuciłam się na dziewczyny ściskając je i całując.
- Jak się trzymasz? - zapytała Maryse.
- Nie jest łatwo, ale mam Młodą pod opieką, więc jakoś muszę. - westchnęłam.
- Tęsknisz za nim, co? - Paige i April mnie przytuliły.
- Lekarze mówią, ze jest coraz lepiej. Niedługo się wybudzi. - uśmiechnęłam się. - Taką mam nadzieję. Jutro chcę iść do niego z małą. - powiedziałam, gdy byliśmy wszyscy w salonie i zaczęliśmy kolację. - Wczoraj byłyśmy w sklepie na zakupach i Oliwia znalazła najnowszy numer " Bravo ". Tam było zdjęcie Chestera... - nie dokończyłam. - Oli, przynieś tą gazetę Skarbie. - zwróciłam się do dziewczynki siedzącej na kolanach Phoenix'a. Mała posłusznie popędziła do swojego pokoju i gazeta znalazła się na stole. Pierwszy wziął ją Phoenix, który z wściekłości zaczął strzelać z kostek u palców. Pisemko przechodziło z rąk do rąk. Ostatni dostał je mój brat, który bez słowa rozdarł je na strzępy, rzucił na podłogę, zdeptał i wrzucił do kominka.
- Jaki umierający do jasnej cholery? - wybuchł Spike. - On żyje! I obudzi się. - spojrzał na nas. - Jadę tam. - warknął.
- Gdzie?! - wstałam.
- Do tej jebanej redakcji! Najebać tym, którzy nie wiadomo jakim prawem weszli do jego sali, po pierwsze, a po drugie napisali takie bzdury! - krzyknął. JoJo złapała go za rękę.
- Mike, to nie ma sensu.. - szepnęła. - Nie zamkniesz im ust. - dodała.
- Właśnie. - poparłam przyjaciółkę i podeszłam do brata. - Myślisz, że mnie nie boli to, że już pakują go do trumny? My tu horror przeżywamy, a pomyśl, co myślą fani, którzy to czytali i na dodatek uwierzyli? - spojrzałam mu w oczy. - Będę musiała to zaraz sprostować. Pewnie mam zawaloną skrzynkę. - już miałam wstawać, kiedy zadzwonił mój telefon. Wzięłam go z sofy. - Ze szpitala! - krzyknęłam i odebrałam. - Halo? - głos mi się łamał z podekscytowania.
- Dzień dobry, czy rozmawiam z panią Nathalie Shinodą? - męski głos w słuchawce sprawił, że nieco się zdenerwowałam.
- Mówi doktor Stewart. Opiekuję się Pani partnerem. - wyjaśnił. - Chester Bennington. Ten sławny wokalista. Moja córka go uwielbia.
- Co z nim?! - niemal krzyknęłam do słuchawki.
- Obudził się. - te słowa sprawiły, że upuściłam telefon na dywan. Wypadła z niego bateria. Mike natychmiast naprawił usterkę, a ja stałam jak słup soli.
- Co z Chazzem?! - zapytał Phoenix. Popłakałam się. - No nie mów, że.. - nie dokończył.
- Obudził się! - wydarłam się. - Obudził się!! - krzyczałam.
- Obudził się?! - Phoenix nie mógł uwierzyć.
- Tak! - krzyknęłam i w tym momencie znalazłam się na rękach Dave'a. Objęłam go nogami w pasie, a ręce zawiesiłam na jego szyi. Do przytulasa dołączyli się wszyscy obecni. Nawet Oliwka, którą Joe wziął na ręce.
- Jedziemy tam. - zarządził Mike i już po chwili jechaliśmy do szpitala w wyśmienitych nastrojach.


Hej Soldiers :*! Już niedługo 20 rozdział! Aż nie mogę uwierzyć. Myślałam, że po prologu nie będę miała czytelników, a tu takie " : O "... Kocham Was za to :*

4 komentarze:

  1. Super, Chazzy się budzi. Wiedziałam, że Mike podrze gazetę. Kocham tego opiekuńczego Phoenix'a <3 :* Weny i do następnego Mycho c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No budzi się budzi <3
      Ja też uwielbiam Dave'a <3 <3 <3 <3

      Usuń