piątek, 4 lipca 2014

21. Nie skarb jest przyjacielem, lecz przyjaciel Skarbem.

Byłam leniuchem. W weekend uwielbiałam długo spać. Ogólnie uwielbiałam długo spać, ale weekend to czas, kiedy pozwalałam sobie na maximum. Tak też było tej niedzieli. Przebudziłam się punkt 9.00, ale gdy tylko spojrzałam na budzik, natychmiast schowałam głowę pod kołdrę. Jeszcze chwila, a bym zasnęła. No właśnie. Zasnęłabym, ale uniemożliwił mi to pewien mały Ktoś, skaczący jak kangur po łóżku, na którym obie spałyśmy.
- Nattie! Wstawaj! - jej pisk przewiercał mi głowę niczym wiertarka dziurę w ścianie. Niechętnie zsunęłam z siebie ciepłą kołderkę i przeciągnęłam się.
- Co się stało, Młoda? - wydukałam pytanie mrucząc rozleniwiona. - Pali się gdzieś, czy jak? - zaśmiałam się cicho.
- Nie mów, że zapomniałaś. - spojrzała na mnie z poważnym wyrazem twarzy.
- O czym? - zgięłam się delikatnie w tył, by ukoić delikatny ból w kręgosłupie.
- Dzisiaj, punkt 13.00 odbieramy Chestera ze szpitala!!! - każde słowo wypowiedziała wyraźnie, trzymając swoją twarz milimetry od mojej. Roześmiałam się. - Co Cię tak bawi? - zmarszczyła brwi obserwując mnie uważnie.
- Dziecko drogie, jest dziewiąta rano, idź spać. Do szpitala jedziemy dopiero wpół do pierwszej. - przykryłam się kołdrą.
- Oo nie, leniu. Nie pozwolę Ci zasnąć. - przysunęła krzesło do mojego regału z płytami, ściągnęła " Hybrid Theory" i włączyła " One Step Closer. "
- Oliwia! Wyłącz to radio! - jęknęłam. " Shut up! " w wykonaniu Chestera było dziś niczym gwoździe wbijane mi w głowę.
- Wstawaj! - Mała krzyczała w rytm " Shut up. "
- Matko Boska, no już. Chociaż nie wiem po co. - zwlokłam się z łóżka. Dopiero wtedy muzyka ucichła, a płyta wróciła na swoje miejsce. - Ale idę pierwsza do łazienki. - spojrzałam na nią.
- Spoko. - Oli się zgodziła. - Ale potem zrobisz mi kanapki z Nutellą i kakao. - uśmiechnęła się tryumfalnie. Ta mała mnie rozbrajała.
- Dobrze. Sama mam ochotę na wyjątkowo słodkie śniadanie. - poczochrałam jej włosy i kucnęłam przy swojej szafie.
- Ubierz coś ładnego. - poradziła mała Smith.
- Spokojnie, nie martw się o mnie. - wybuchłam śmiechem. Wyjęłam z szafy sukienkę i kopertówkę, spod szafy wzięłam szpilki i ruszyłam do łazienki. Wzięłam z toaletki kosmetyczkę i położyłam wszystko na pralce.

Stylizacja Natt 
Zastanawiałam się, jakiego koloru wziąć bandamkę.
- Czerwona będzie się zlewała z włosami... - zagryzłam wargę. - Czarna w białe kropki będzie idealna. - aż podskoczyłam i wyjęłam bandamkę o owym wzorze, po czym położyłam ją na pralkę. Rozebrałam się do naga i weszłam pod prysznic. Gorąca woda rozluźniła mięśnie i zupełnie odgoniła ode mnie sen. Po chwili otarłam włosy i ciało ciepłymi ręcznikami i włożyłam na siebie czerwoną koronkową bieliznę oraz naszykowane ciuchy. Wysuszyłam włosy i zrobiłam sobie kok, który związałam bandamką. Zajęłam się makijażem i pomalowaniem paznokci na czarno, założyłam biżuterię, spryskałam się perfumami po czym wyszłam z łazienki. Skierowałam się do kuchni, gdzie czekała na mnie Oliwia, która ciągle była jeszcze w piżamie.
- Ślicznie wyglądasz. - uśmiechnęła się.
- Dziękuję. - odpowiedziałam jej i nastawiłam mleko na kakao, po czym zajęłam się robieniem kanapek.
- Gniewasz się na mnie za tą pobudkę? - usłyszałam ciche pytanie za plecami. Mały Spider wdrapał się sprytnie na blat, dzięki czemu miałyśmy kontakt wzrokowy.
- Nie, Słoneczko. - pocałowałam ją w czoło. - Nie gniewam się. - uśmiechnęłam się i postawiłam talerz z kanapkami na stół po czym wsypałam kakao do gotującego się już mleka i zamieszałam. - Siadaj do stołu, zaraz będzie kakałko. - znów obdarzyłam dziecko uśmiechem, po czym wyjęłam dwa kubki z szafki. Wlałam do nich gorącą słodką ciecz i postawiłam ją obok kanapek. Usiadłam przy Oliwii i zaczęłyśmy jeść.
- Jeftem taka podeksfytofana fym fyjszczem Chesztera. - mała Smith miała zwyczaj mówienia z pełną buzią. Nikt jej nie mógł od tego odzwyczaić. Nawet Chester.
- Ja też, ale proszę Cię, nie mów z pełną buzią, bo się udławisz. - skarciłam ją biorąc kolejną kanapkę w dłoń.
- Przepraszam. - spuściła głowę.
- Nie przepraszaj, po prostu nie rób tego więcej. - uśmiechnęłam się do niej ciepło głaszcząc ją po rozczochranych czekoladowych włosach.
- Nie uważasz, że powinnyśmy zrobić zakupy na obiad? Chester na pewno ma dość szpitalnego żarcia. Zresztą, kto by nie miał. - wzdrygnęła się.
- Masz rację. - uśmiechnęłam się. - Urządzimy takie małe przyjęcie powitalne! - wykrzyknęłam niczym małe dziecko.
- Zaprosimy najbliższych przyjaciół. - zaproponowała. - Przecież chłopaki na pewno wiedzą, że wychodzi.
- Wiedzą wiedzą, bo im powiedziałam. - spojrzałam na dziewczynkę biorąc jedną z ostatnich kanapek w dłoń.
- Mam nadzieję, że Mike nie wpadnie na pomysł, żeby przynieść wódkę. - mruknęła.
- Chyba bym mu ją rozbiła na tej jego pustej głowie. - uniosłam kącik ust ku górze. - Chester nie może teraz pić, bo bierze lekarstwa. - wyjaśniłam. Po chwili wstałam, żeby pozmywać po śniadaniu.
- Idę pod prysznic. - Oli przytuliła się do moich pleców, po czym pognała do łazienki.
- Pomóc Ci w czymś? - zapytałam na tyle głośno, by mnie usłyszała.
- Pomożesz mi wybrać ubranie i zrobisz mi fryzurkę? - poprosiła z łazienki.
- Jasne! - odpowiedziałam.
Już po 15 minutach siedziałyśmy u niej w pokoju. Robiłam jej koczek. Miała na sobie różowy komplecik. Bluzeczkę i spódniczkę, a do tego balerinki w tym samym kolorze z czarną wstążką. Fryzurka i stylizacja prezentowały się świetnie. Do tego założyłam jej naszyjnik, który kiedyś dostała od Chestera.
Stylizacja Oliwii .
Stanęłyśmy obok siebie w lustrze.
- Lasencje z nas. - Oliv się zaśmiała kładąc rączkę na biodrze. Podałam jej kopertówkę, w którą włożyłam jej chusteczki, gumy do żucia, MP 4 i słuchawki, natomiast do swojej włożyłam kosmetyki, których dziś użyłam, telefon, lusterko, klucze do domu oraz swoją MP 4.
- Okulary. - mruknęłam i wyjęłam z kosmetyczki dwie pary czarnych okularów przeciwsłonecznych i założyłam jedną, a drugą podałam młodej.
- Ech, paparazzi. - mruknęła zakładając je na nos i zajęła się szorowaniem zębów.
- Niestety. - założyłam swoje i także zaczęłam myć zęby.
- Chester ma swoje? - zapytała Oli, gdy skończyła. Kiwnęłam twierdząco głową wypluwając pastę i przepłukałam jamę ustną wodą i płynem miętowym, który do tego służył. Wytarłam pastę z kącików ust i poprawiłam je szminką. Usłyszałam dzwonek do drzwi.  - Ja otworzę. - zaoferowała Liv, a ja wyszłam z łazienki i zeszłam na dół.
- Czeeść Słonko! - w oddali usłyszałam głos Phoenix'a, który zapewne witał się z Oliwią. Poszłam w kierunku ich głosów.
- Cześć, Nelsonek. - zwrócił się do mnie, a po chwili mnie przytulił.
- No cześć, cześć. - zaśmiałam się wesoło i odwzajemniłam uścisk.
- Ślicznie wyglądasz. - uśmiechnął się do mnie.
- Dziękuję. - odwzajemniłam uśmiech i zaprosiłam go dalej. - Napijesz się czegoś? - zapytałam.
- Nie dzięki. Ja tylko na chwilę oddać Ci klucze. - wręczył mi moją własność. - Maryse na mnie czeka. - wyjaśnił z delikatnym uśmiechem na twarzy.
- Nie przyjechała z Tobą? - zmartwiłam się trochę.
- Coś źle się czuje. Boli ją głowa. - westchnął. - Martwię się.
- Spokojnie. - usiadłam przy nim. - Wzięła jakąś tabletkę? - spojrzałam na niego.
- Brała. Śpi. - powiedział. - Dzisiaj odbieracie Chazza?
- Tak. - uśmiechnęłam się szeroko. - Mamy w planach zrobić przyjęcie powitalne, ale nie wiem, czy wypali teraz. - westchnęłam.
- Dlaczego? - Phoenix na mnie spojrzał.
- No jak Maryse jest chora, to pewnie Was nie będzie. - posmutniałam.
- Spokojnie, do południa powinno jej przejść. - pogłaskał mnie po plecach.
- Obyś miał rację. Jak jej nie przejdzie, to przełożymy to na następny weekend. - uśmiechnęłam się delikatnie.
- Spoko. - Farrell wstał. - Ja się będę zmywał, nie chcę jej zostawiać samej. - powiedział. Pocałował mnie i młodą w policzki i zmył się.
-  To co? Jedziemy na te zakupy? - zapytałam Oliw.
- Jasne. - dziewczynka wzięła na wszelki wypadek ciemnoróżowy letni sweterek. Postanowiłam wziąć swój biały. W razie, gdyby padało. Wyszłyśmy z domu zamykając go. Wsiadłyśmy do auta i pojechałyśmy do sklepu. Postanowiłam zrobić pierś z kurczaka i puree, a na deser sernika. Kiedy wróciłyśmy do domu, od razu zabrałyśmy się do pracy. Zadzwoniłam po JoJo i Mike'a, by dokończyli resztę, gdyż razem z Oliwką musiałyśmy już jechać po Chazza, a chciałam, żeby wszystko było gorące, poza tym to była niespodzianka. Mój brat zadzwonił po resztę ekipy, a my byłyśmy w szpitalu punktualnie. Kiedy weszłyśmy do sali, Chester właśnie zapinał swoją podręczną torbę. Niebo zaczynało się chmurzyć. No i po pogodzie...
- Dziewczyny! Już jesteście! - zawołał wesoło, gdy nas zauważył. Miał na sobie koszulę w czarno- białą kratę, czarne jeansy i glany, a na twarz założył okulary. - Jak ja się za Wami stęskniłem. - obu nam dał po całusie w usta. Małą wziął na ręce, a mnie przytulił do siebie. Oliw pomogła mu włożyć torbę na ramię.
- Moja mała pomocnica. - Bennington przycisnął ją do siebie i podniósł wyżej do góry, by mogła położyć mu głowę na ramieniu. - Jaki Ty masz zabójczy koczek. - bawił się lokami, które jej zostawiłam po obu stronach. Po chwili spojrzał na mnie. - Ty też pięknie wyglądasz. - pocałował mnie w nos i złapał za rękę. Szliśmy korytarzem. Jakieś nastolatki machały Chesterowi.
- Matko Boska, nawet tutaj ani chwili wytchnienia. - mruknęłam wkurzona ściskając dłoń Chazza.
- Kochanie, spokojnie. - Chester na mnie spojrzał z jednym z tych swoich cudnych uśmieszków na twarzy.
- Ja jestem spokojna. - spojrzałam na niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Nattie się wkurza. - mój ukochany zwrócił się do córki mojej siostry ciotecznej i pocałował ją w policzek.
- Bo jest zazdrosna. - wyszeptała mu na ucho dziewczynka chicocząc cicho.
- Ej, ja to słyszałam. - pokiwałam na nią palcem.
- No co? Młoda ma rację. - mój chłopak poparł dziewczynkę. Ech ta ich solidarność! I jak ja mam z tym wytrzymać tyle czasu!? Pomocy!
- Wcale, że nie. - zaprotestowałam.
- Ma.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Uspokójcie się. Czuję się jak w przedszkolu! - Mała Smith przewróciła oczami. Spojrzeliśmy na siebie z Chazzem i zaczęliśmy się śmiać. Wychodząc na zewnątrz słyszeliśmy dźwięki robionych zdjęć, ale kompletnie to ignorowaliśmy. Oliwka pocałowała Chestera w policzek, a on ją w nos, natomiast ja wtuliłam się w ramię bruneta, który mnie obejmował i uśmiechnęłam się w kierunku dziewczynki.
- Jak Ty to wytrzymujesz?! - Li spojrzała na Chestera, który zajmował miejsce pasażera obok mnie.
- Już się przyzwyczaiłem. - zaśmiał się.
- To jest jakieś nienormalne! Dobrze, że nie zamontowali Ci ukrytych kamer w domu. - prychnęła.
- Nie kracz. - westchnęłam poprawiając okulary. - Już nie mogę się doczekać, aż wyjedziemy stąd pod te namioty. - wyznałam pełnym zmęczenia i irytacji głosem.
- Jak babcia mnie zabierze, to pojedziecie. - Oliwia mnie pocieszyła. - Ja Was tylko męczę. - westchnęła.
- Młoda, przestań. Wcale tak nie jest. Cieszymy się, że z nami jesteś. - powiedziałam. - Poza tym nie męczysz nas. Wyjątkowo grzeczna z Ciebie dziewczynka. Jak Ci się coś powie, to się słuchasz, a dzieci w Twoim wieku robią zazwyczaj na przekór.
- Mama mnie po prostu uczyła, że starszych trzeba słuchać. - uśmiechnęła się.
- Masz mądrą mamę, Kochanie. - Chaz dał jej lizaka. - Trzymaj. - puścił jej oczko.
- Dziękuję, Chestuś. - zrobiła do niego dzióbek wydając odgłosy cmokania. - Mogę go zjeść? - to pytanie skierowane było do mnie.
- No jak go dostałaś, to możesz. - pozwoliłam jej. - Zanim dojedziemy do domu, to zgłodniejesz. - uśmiechnęłam się widząc w lusterku, jak sprytnie uporała się z folią owiniętą dziwacznie wokół różowo - niebieskiego serca sporych rozmiarów. - Tylko się nie oblep. - nakazałam.
- Jasne. - obiecała i po chwili delektowała się smakiem otrzymanego prezentu.
- A jak chłopaki? Grzeczni? - zapytał nagle Chaz przerywając ciszę.
- No w miarę. - zaśmiałam się.
- Słyszałaś, że Sebastian będzie miał proces i będziemy musieli na niego iść? - spojrzał na mnie.
- Wiem, szesnastego sierpnia. - przewróciłam oczami.
- Dasz radę? - zapytał kładąc dłoń na mojej, którą trzymałam na biegach.
- Nie mam wyjścia. Wiem o tej sprawie najwięcej. - westchnęłam. Nie miałam wcale najmniejszej ochoty widzieć nigdy więcej jego twarzy, słyszeć jego głosu.. Okres, w którym byliśmy razem był najgorszy w moim życiu. Choć zdarzały się dobre chwile ich też nie chcę pamiętać.
- Kochanie, stało się coś? - z transu wyrwał mnie głos Chestera.
- Nie. - uśmiechnęłam się. - A co? - chwilę na niego spojrzałam, lecz szybko przeniosłam wzrok na ulicę.
- Nie odzywasz się już od dwudziestu minut, O czym myślisz? - zapytał.
- " Crawling " tak na mnie działa. - zaśmiałam się. - A o niczym. Takie tam refleksje. - ucięłam.
- Seba? - mruknął.
- Po części. - przyznałam.
- Co dokładnie? - dopytywał.
- To, że wcale nie uśmiecha mi się widzenie z nim. - westchnęłam ciężko.
- Dasz radę, jestem przy Tobie. Ja, chłopaki. - nachylił się w moją stronę i pocałował mój policzek. - Kocham Cię strasznie mocno, wiesz? - wyszeptał. Uśmiechnęłam się.
- Wiem. - powiedziałam. - A ja Ciebie. - przesunęłam opuszkami palców po ogniu na jego ręce.
- Cieszę się, że jeszcze Ci się nie znudziłem. - skubnął mnie lekko w udo.
- Puknij się. Kocham Cię i to nie jest chwilowe zauroczenie. - ton mojego głosu był nadzwyczaj poważny.
- Boję się, że to sen. Że zaraz się obudzę i to u boku Talindy. - wyznał cicho.
- Przekonamy się rano, Skarbie. Nie sądzę, żeby ta piękność rodem z Madagaskaru przemalowała włosy na czerwono i zaczęła nosić glany. - dałam mu całusa w nos, kiedy zaparkowaliśmy w garażu.
- Nareszcie w domu. - mój ukochany wciągnął łapczywie świeże powietrze, gdy wysiedliśmy z auta.
- Dawaj buziaka. - nachyliłam się, żeby poczuć jego wargi na swoich. Miał to być tylko buziak, ale Chesterowi było mało i przeobraził to w pocałunek.
- Tęskniłem. - wymruczał przytulając się do mojej szyi na której składał czułe pocałunki powodujące u mnie przyjemne dreszcze.
- Ja za Tobą też. - spojrzałam mu w oczy. Po chwili usłyszałam chrząknięcie małej. Chazzy śmiejąc się wesoło wziął ją na barana. Ja wzięłam jego torbę.
- Mam nadzieję, że Spike oduczył się chrapania. - mój chłopak postawił rozbawioną Oli na ziemi i zdjął kurtkę, oraz glany.
- Nie wiem Kochanie. Zawsze mam na uszach słuchawki. - wybuchłam śmiechem.
- Dobrze, że wziąłem swoją MP4. - zawtórował mi.
- To tylko dwa dni. - pstryknęłam go w ucho.
***
Był już późny wieczór. Gdzieś koło dziewiątej. Oliwka już dawno spała w swoim pokoju. U nas także głośna muzyka już ucichła. Oglądaliśmy horror, który przyniósł Rob. " Klątwa ". Wcale nie był straszny. Poza tym oglądałam go już z Mike'm. Próbował mnie potem straszyć, ale mu nie wyszło. Za to JoJo się strasznie bała.
- Rob, coś Ty za ohydztwo tu przywlókł?! Przez Ciebie nie będę mogła spać! - biadoliła.
- Skarbie, to jest bardzo fajny horror. - Mike ją do siebie przytulał podsuwając jej miskę z popcornem pod nos.
- Fajny to jesteś Ty nago, ale nie to coś! - pisnęła. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
- Stary, masz aż takie wdzięki? - Phoenix zadławił się chipsami. Aż musiałam go poklepać.
- W porządku? - zapytałam przez śmiech.
- Tak. - rechotał.
- Dobra, już uspokójcie się, fajne momenty teraz będą! - Mike wszystkich uspokoił, gdyż zaczynały się najstraszniejsze według niego sceny. Dave próbował przestraszyć Maryse, za co dostał w łeb.
- Jeszcze raz, a śpisz na dworze. - warknęła strzepując swoje długie blond włosy na prawe ramię.
- Na żartach się nie zna. - mruknął pod nosem Farrell.
- Coś mówiłeś? - Ouellet świdrowała rudzielca wzrokiem.
- Nie . - burknął przysuwając się do mnie. Poklepałam go po ramieniu, a on się do mnie uśmiechnął.
- Potajemne amory? - Chester zmarszczył czoło udając wkurzonego. Wiedziałam, że tak na serio mi ufa. I David'owi na pewno też. W końcu tworzyli zespół i paczkę przyjaciół, więc inaczej być nie mogło.
- No, żebyś wiedział. Od miesiąca umawiamy się na potajemne schadzki. - Phoenix przewrócił oczami. - Kretyn. - objął mnie ramieniem. - Jak Ty z nim wytrzymujesz? - spojrzał na mnie z uznaniem w oczach.
- Kocham go, proste. - wtuliłam się w ramię Chazza, a on pocałował mnie w czoło i obdarzył uśmiechem. - To tak jakby Was zapytać, jakim cudem tworzycie zespół.
- Jesteśmy przyjaciółmi, wszyscy mamy określony talent i korzystamy z tego. - Joe odpowiedział za wszystkich.
- Hahn z filozofii pojechał. - Brad poklepał przyjaciela po plecach.
- A może nie jest tak? - Joe przeniósł wzrok z ekranu na Owcę. - Każdy w Linkin Park robi coś, w czym jest najlepszy. - uśmiechnął się.
- No jest tak jest. - Delson przyznał mu rację.
- No to z czego Ty się nabijasz, skoro wiesz, że też masz w nas swój wkład, Baranie jeden? - Rob podsunął mu pod nos miskę z chipsami.
- Ja się wcale nie nabijam. - Brad zaprzeczył. - To po prostu zabrzmiało tak filozoficznie, ale prawdziwie. - poczochrał Joe'mu włosy.
- Żaden ze mnie Sokrates. Mówię co myślę. - Hahn obdarzył nas wszystkich ciepłym uśmiechem i poczęstował się ode mnie żelkiem. - Nattiś? - szturchnął mnie lekko ramieniem.
- Co Słoneczko? - spojrzałam na niego.
- Masz jeszcze bezy? - zapytał śmiejąc się. Zawtórowałam mu i wzięłam miskę z bezami, którą położyłam na jego kolanach. - Dzięki. - wsadził sobie jedną do ust. - Dobre są. Chcesz? - przysunął mi do ust.
- Wiem, że dobre, bo ja je robiłam. - zaśmiałam się i otworzyłam buzię, by Hahn włożył do niej bezę.
- Ja też chcę! - Chester zrobił słodką minkę.
- Czekaj. - połknęłam tą, którą dał mi Joe i włożyłam sobie drugą, tyle że jej nie pogryzłam. Przybliżyłam się do Chestera i pocałowałam go dzieląc się z nim bezą. - Smakuje? - zapytałam, a mój ukochany rozanielony kiwnął głową.
- Mhm.. - mruknął. - Jeszcze raz. - uśmiechnął się słodko. Powtórzyłam czynność.
- Ej, szwagier, nie przyzwyczajaj się, bo zrobisz z niej hipopotama! - usłyszałam śmiech Mike'a.
- Jo, ucisz go. - poprosiłam przyjaciółkę, która po chwili wpiła się w wargi brata.
- Skarbie, oszalałaś? - Mike na nią spojrzał.
- Nie, po prostu chcę do końca obejrzeć film. - przejechała po jego wargach palcem.
- Dobrze, dobrze. - zaśmiał się.
- Dziękuję. - dałam Offeman całusa w policzek.
- Do usług, żonko. - odwzajemniła gest.
- ŻONKO?! - krzyknęli zszokowani Mike i Chaz.
- My wszystkie dla siebie żony. - Maryse dała mi całusa w czoło.
- Masakra. - Dave wbił głowę w ramię Rob'a.
- Nigdy nie zrozumiem bab. - Bourdon ciężko westchnął.
- Nas nie trzeba Kochanie rozumieć. - Paige pogłaskała go po ramieniu. - Nas wystarczy kochać. - uśmiechnęła się i pocałowała go w policzek.
- I nam ustępować. - April wtuliła się w Joe'go.
- Nie wtedy, kiedy przesadzacie. - Chazzy posadził mnie między swoimi nogami i oparł moje plecy o swój tors, a swoje ręce położył na moim brzuchu.
- Wy też nie jesteście święci. - spojrzałam na niego.
- A czy ja coś mówię? - zaśmiał się i pocałował mnie w czubek nosa, po czym bezkarnie wgryzł się w moją szyję robiąc mi malinkę. - Mmm.. Nowe perfumy? - wymruczał mi do ucha.
- Tak. - uśmiechnęłam się. - I nie gryź mnie, bo potem tego nie zapudruję. - skarciłam go.
- I o to chodzi. Każdy ma wiedzieć, że należysz do Chestera Benningtona. - powiedział dumny.
- Cały świat to wie. - uśmiechnęłam się. - Ale to działa w obie strony. - wyszczerzyłam się.
- Nie zrobisz tego. - spojrzał na mnie. Gdy odwrócił się do Dave'a, by mu coś powiedzieć, wykorzystałam okazję i wgryzłam się w jego szyję. - Nattie! - jęknął.
- Mój. - mruknęłam i wpiłam się w jego wargi.
- To nie ulega wątpliwości, Panno Shinoda. - szepnął mi na ucho, gdy się od siebie oderwaliśmy.
- Kocham Cię. - szepnęłam opierając swoje czoło o jego.
- Ja Ciebie też. - uśmiechnął się do mnie.
- Jak sobie słodzą. - mruknął Dave.
- Kochają się. - Maryse dała całusa ukochanemu. - Jak my, prawda? - zapytała.
- My bardziej. - pocałował ją.
- Wszyscy się całują. - mruknął Rob.
- My mamy być gorsi? - mruknęła Paige i wpiła się w jego wargi. Gdy ja i Chester się od siebie oderwaliśmy, zauważyliśmy, że wszystkie pary się całują.
- Wariaty. - mruknął mój chłopak i wpił się w moje wargi.
- Ale nasi. Nasi przyjaciele. - powiedziałam i znów go pocałowałam.


Po trudach i znojach udało mi się sklecić 21 rozdział. Pełen miłości i przyjaźni. : D No i co się z tym równa sielanki :) Zastanawiam się, jak ją rozwiać, ale planuję to dopiero po ich powrocie z namiotów, a nie wiem, w którym rozdziale zrobić im tą wycieczkę :3 A może Wy macie pomysły, jak im zepsuć to życie? Dzielcie się w wiadomościach, na ask'u, bądź na fejsie . Ciumki lecą do Was :* DZIĘKUJĘ ZA TAK WIELKĄ LICZBĘ WEJŚĆ <3

7 komentarzy:

  1. Nie no najpierw się dostałam do wymarzonej szkoły, a teraz jeszcze nowy rozdział. Bardzo się cieszę, że wreszcie jestem punktualnie i mogę dać komenta :D
    Co do rozdziału to trzymaj tak dalej, niby nie lubię takich blogów typowo Love story, ale u ciebie jest coś co sprawia, że nie mogę przestać czytać xD
    Szkoda, że nie mam żadnych pomysłów, ale jak tylko coś będzie to dam ci znać :3
    No i trzymaj tak dalej...czekam(y) na więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oo, jak super :* Gratuluję Kochana :* I cieszę się, że dzięki mnie ktoś zmienia podejście do blogów tego typu. Na prawdę nie wiem, jak Wam się chce to czytać, ale dziękuję. Wkładam w to całą siebie i cieszę się, że są tego efekty :*

      Usuń
  2. Lekko i przyjemnie. Zmieniłaś swój styl od prologu i bardzo dobrze. Nie mówię, że tamten był zły, ale wolę ten. Dużo miłości no i moja Oli :* Weny i do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoja Oli : D Chyba ją najbardziej lubisz, co ? ;d Dziękuję :*

      Usuń
    2. Noo i jeszcze uwielbiam opiekunkę Natty Dave'a c: <3

      Usuń
  3. Świetny. Czekam na nexta. Uwielbiam takie rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie uważasz, że Natt jest trochę jakby... "Zbytnio fanką" Chestera, jak na jego dziewczynę?

    OdpowiedzUsuń